

Kamyk generalnie bawi sie wszystkim co sie da, myszki, pilki, papierki. A jak nie ma to moze byc jakis listek z kwiatka. Misza mu zabiera co niektore, jakby chcial powiedziec: odwal sie, te zabawki sa moje. Dzisiaj o 4 rano zaczely zabawe. Tzn. Kamyk wstal i bawil sie pilka i mysza. A Misza obserwowal go z lozka. Ale za dlugo nie wytrzymal i wpadl pod lozko i zaczely sie ganiac, gryzc i tluc. Kilka razy wyladowaly na lozku. Nic sobie nie robiac z nas. Bo co tam, zawsze mozna komus przebiec po brzuchu albo po glowie. I tak sie bawily do godz. 7. Ja na troche przysnelam w koncu, ale o 9 juz byla pobudka i bawimy sie dalej. Na poczatku jak slyszalam te wrzaski mlodego to bylam cala w strachu ze Misza chce go zagryzc. Teraz widze ze Kamyk wstaje bez uszczerbku na zdrowiu i wcale nie chowa sie tylko czeka co bedzie dalej. Moze to sa takie kocie rytualy... A teraz co robia? No spia sobie na lozku, obok siebie. A Misza czasami to nawet polize mlodszego po lebku czy ogonie.
Kamyk to panikarz straszny, jak mnie widzi ze stoje w kuchni, wylazi spod szafki i strasznie miauczy. Chce zeby go wziac na rece, wtedy jest zadowlony, mruczy i oglada sobie swiat z wysokosci. Misza na to tylko patrzy ze zgorszeniem. W ogole to te dwa koty przypominaja mi te dwa koty z bajki Bonifacy i Filemon. Jeden biega z listkiem w zebach podskakujac i przewracajac sie, a drugi na to patrzy z gory ze zdziwieniem w oczach: no co ten maly wyrabia. Dopiero gdy zabawa, zdaniem starszego, juz za dlugo trwa wkracza do akcji. I wtedy oczywiscie jest pisk i wrzask. Minuta spokoju i cala zabawa zaczyna sie od poczatku.
Mam nadzieje ze to znaczy ze one juz sie do siebie przyzwyczajaja. I ze wszyscy tak mieli.
Nie wiem jeszcze jak rozwiazac karmienie. Kamyk to zarlok, ale suche w zabki go kluje. Misza je sucha karme, ale tylko jeden rodzaj (coz za wybredny kot) wiec mlodemu nie wyzera. Wrecz przeciwnie, podchodzi do miski z suchym dla kociat i zakopuje. Kamyk dostal na probe RC dla kociat - nie chce jesc. Dzisiaj dostal Olivier'sa tez nic z tego. Chyba mu zaczne mieszac z mokrym to moze jakos sie przyzwyczai. Bo na samym miesie i puchach to ja z torbami pojde. Mam chyba pecha to wybrednych kotow. Misza je tylko hillsa, jak otworze nastepna paczke to tez dlugo kolo tej karmy chodzi bo juz jest jakas inna. Raz w zyciu widzialam jak zezarl chetnie jakas probke byla to eukanuba. Ale niestety jest drozsza od hillsa wiec zostajemy przy hillsie.
A jak jest u Was z karmieniem, nie chce tego malego utuczyc. Bo duzy to sobie sam dawkuje, a mlody jest jak odkurzacz. Jak sobie radzicie z karmieniem? Pozdrawiam z_agatka