Już jestem, już komputer naprawiony.
Małaczarna pojechała wczoraj ok. 22.30 do swojego domu. Domek mało doświadczony, ale przejęty i słuchający pilnie tudzież zakochany w kociaku. Przerobione zostały mity dot. jedzenia whiskasów i picia mleka, rozmnażania dla zdrowia etc. Umowa adopcyjna spisana, kalendarz odrobaczeń i szczepień też, spis karm tudzież przepis na domowe jedzonko - wszystko zapisane. Szkolenie zakrapiania oczek zaliczone. Małaczarna brykała wczoraj cudnie z nami, kotami, a potem z nową rodzinką. A w końcu słodko zasnęła na kolanach Dominiki. I pojechała w objęciach nowej mamusi do domku, na drogę dostała białą myszkę, kropelki, puszkę, kartonik mleczka, trochę żwirku drzewnego i porcję domowego jedzonka (gotowałam szybko specjalnie dla niej

). Troszkę mi smutno i w sumie cieszę się, że malutka tak szybko znalazła domek, bo przywiązałabym się do niej jeszcze bardziej.
Zostały mi zdjęcia i wspomnienia
Moje koty piją kranówę, można przegotować.
PS
wczoraj była u mnie moja mama, zakochała się w Małejczarnej i mało brakowało, a porwałaby ją do domu nie bacząc na mojego ojca - gdyby maleńka była chłopczykiem, to byłaby afera
