Czternaście lat miałam niewidomą Kicię - oczywiście, że genialnie wskakiwała na wszystko do wys. ok 1 metra, radziła sobie wspaniale, ganiała piłeczkę jak każdy kot
Po jej śmierci obiecałam sobie, że w moim domu zawsze będzie kot "niepełnosprawny".
Bardzo bym chciała wziąć malucha ale na razie mój tato zrobił mi "niespodziankę"

Jego Królewna po sześciu latach postanowiła znaleźć męża ( błagałam, żeby ją wysterylizował) i teraz mam sześć 3,5 tygodniowych problemów, które będę musiała jakoś wyadoptować.
Jeśli udało by mi się

odadać przynajmniej pięć
( Oczywiście kicia idzie pod nóż jak tylko skończy karmić, teraz już mój tato nie ma wątpliwości, że to konieczne, a moich "siostrzeńców" wrzucam w przyszłym tygodniu na Kociarnię ale jest przecież tyle potrzebujacych domu kociąt

)