No i się dokociliśmy. Po paru miesiącach deliberacji i kolejnych paru przymiarek (jak tylko jakiegoś kota sobie upatrzyłam, natychmiast adoptował go ktoś inny, więc postanowiłam się nie spieszyć :wink: ) braciszek dla Etrei (z tego wątku: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=32 ... e2f80ed914) przybył i siedzi grzecznie w łazience. Schował się za muszlą klozetową, ale kiedy mu podstawiłam witaminkę, zjadł, sam podstawił łepetynę pod głaskanie, wyszedł, schrupał trochę RC z talerzyka i przejawia ochotę zwiedzenia pokojów. Tymczasem Etrea, wczoraj okrutnie potraktowana przez weta (obciął pazurki, oburzające!), najpierw chowała się i warczała, a teraz krąży nerwowo i warczy, posykując na nas.
Giles jest ślicznym, konkretnym kawałem kota. Czekamy teraz na wizytę pana doktora, który nas obejrzy i zdecyduje, co dalej - ile separować, co robić, etc.
edit, bo z tych nerwów zapomniałam :oops: - strasznie dziękuję dziewczynom z Łodzi, które się tak nim zajęły, znalazły błyskawiczny transport i w ogóle. Jesteście wielkie!