salma75 pisze:Maluszki moje....
Wierzyłam, że będzie Wam lepiej niż tu pod tujką, że czekają na Was pełne miski, ręce chętne do miziania, że ani Ty Ziutku, ani Ty Heniutku nie bedzięcie już nigdy trząść się z zimna...
Parszywy los chciał inaczej...
Biegajcie po trawce, łapcie pajączki i szczypawki - róbcie to co sprawiało Wam tyle radości....
Salmo, Coolcaty - też tak myślałam...........
Strasznie mi przykro ...........
A szczepionka, jest, tylko jak znajdujemy czy łapiemy te maluchy, są malutkie, powinny być jeszce przy mamie, ale mamy nie ma, najpierw trzeba je odrobaczyć, często są tak zarobaczone, że zatruwają się toksynami z tego robactwa, wyleczyć, odkarmić, potem szczepić, Wszystko kosztuje, na szczepionki nie starcza czasu albo pieniędzy.
A ludzie koniecznię chcą maluchy - sami wiecie, cztero-sześciotygodniowe. Takie maluchy dostają jeszcze stres przeprowadzki i oddzielenia do rodzeństwa.
Moje Klimek i Klementynka mają 5-6mcy, ciągle nie ma dla nich domku - złapane na początki sierpnia były tak dzikie, że zdecydowaliśmy je wysterylizować i wypuścić, na szczęście w ciągu kilku dni oswoiły się. Potem Klementynce traba było poprawić szew na brzuszku - uczuliły ją rozpuszczalnei nici, potem połatać przepuklinkę, potem przeleczyć oba, bo zaczęły kichać i pokaszliwać, potem znów odrobaczyć. Teraz są raz zaszczepione pierwszy raz, trzewba odczekać i szczepnąć znowu - i są duże, a ludzie chcą maluchów ........