villia pisze:I wszystkie ktore tu sa nie maja domkow?
Owszem, niestety wszystkie sa bezdomne...
Mam nadzieję, że wreszcie adopcje ruszą...
Prześladuje nas pech trochę jęsli chodzi o zdrowie kociaków...
Co rusz któryś choruje. A to na jakiś czas wstrzymuje adopcje...
Nie wyobrażam sobie co zrobilibyśmy bez wirtualnych opiekunów kotów

Koszty, które w tym roku pochałania leczenie i rekonwalescencja maluchów są powalające... Jak się okazuje, koszty utrzymania maluchów w związku z ich problemami mocno przekroczyły kwoty adopcyjne.

A gdyby nie to, co kotuchy dostają od wirtualnych opiekunów i darczyńców, nie moglibyśmy im pomóc tak jak to się udaje teraz... Jesteście kochani!!!
Na szczęście część jest zdrowa, udało się je zaszczepić i mam nadzieję, że teraz raz dwa znajdą domy!
A z wieści nowych to jest tak:
1. To co uważaliśmy za grzybka okazało się swierzbem i paradoksalnie nas to cieszy, bo jednak świerzb to swierzb i już. Z grzybami bywa róznie, bywają strasznie paskudne. A świerzb jak na razie dotychczas leczył nam się dobrze. Kociaki dostały podskórnie ivomec... wydawało się, że jest ok... a tymczasem dzisiaj zastaliśmy Teankę trzęsącą się, z problemami koordynacji ruchu, mocno pobudzoną...

Nawet nie czekaliśmy - wpakowaliśmy małą do transporterka i pognaliśmy do najbliższego weta, która miał dzisiaj dyżur... Na początku nie kojarzyliśmy tych objawów z lekiem... Ale rzecz jasna powiedzielismy wetowi, że dzień wcześniej mała dostała ivomec. I wet od razu zeznał, że tak się zdarza czasem, że koty mają takie właśnie objawy uboczne po ivomecu... I że zasadniczo niewiele da się teraz zrobić, poza zapewnieniem czułej małej opieki... Na szczęście Teanka ma najczulszą - mamkę Jagodę. Wróciliśmy do kotów i zaczęliśmy uważnie oglądać pozostałe które dostały ivomec. Okazuje się, że objawy uboczne wystąpiły też u Cejlonki...

Słabsze, bo mała jest pobudzona i ma rozszerzone źrenice, ale za to porusza się super sprawnie. Ekspresik nie ma żadnych objawów. Wygląda na to, że po wchłonięciu się całości leku najmocniej dał się we znaki Teance... Mamy nadzieję, że teraz objawy będą ustępować, bo tego, co je wywołało, będzie ubywać, a nie przybywać...

Poza tymi objawami obie kicie zachowują się normalnie, tzn. jedzą, piją, siurają i kupkają... Cejlonka ślicznie się bawi. Teanka próbuje, ale jej to średnio wychodzi, bo zawodzi ją koordynacja....

Obie bardzo chętnie ssą Jagodę, bardzo przy tym się uspokajając... Mam wielką nadzieję, że jutro będzie lepiej...
2. Flip, który kilka dni temu okulał kolejno na obie przednie łapcie znowu miał jakiś problem...

Kiedy okulał zabraliśmy go do domu i tam dostawał dwa dni tolfedynę. Pomagało bardzo. Łapki wyraźnie wydobrzały. Ale nie wiedzieć czemu wczoraj zachorował brzuszek. Mały nie mógł się wykupkać, płakał, był osowiały i wyraźnie obolały. Dopiero po drugim podaniu parafiny wykupkał się jak należy. Niestety, nadal był bardzo nieswój. Nie chciał jeść, spał skulony... I dzisiaj, po konsultacji z wetem dostał ziółka - szałwię. 3 centymtry dopyszcznie. Potem dostał też dopyszcznie odrobinę walthama. Musieliśmy wyjść, więc mały został z innymi kotami w domu. Kiedy wróciłem - był jak zmartwychwstały!

Biegał za mną po domu i głośno domagał się jedzenia, a kiedy zlizał troszkę walthama ze spodeczka, pokręcił się chwilę i pobiegł do kuwetki pomóc mi sprzątać - brudząc

A nabrudził całkiem przyzwoitą kupcią, z odrobiną śluzu... I znowu domaga się jedzenia. Biega po domu i awanturuje się jak może, ale musi jeszcze poczekać... Po troszku, po troszku, ostrożnie będziemy startować, bo jeszcze gotów znów mieć problem...
Niepokoję się bardzo o Teankę i Cejlonkę, ale liczę, że jutro będzie radykalnie lepiej... No i mam nadzieję, że poprawa u Flipa się utrzyma i będzie mógł wrócić do braciszka... Trzymajcie za nich kciuki, proszę. Kciuki forumowe działają cuda...
Reszta kociąt trzyma się naprawdę nieźle. Jak pisałem - Ekspresik w doskonałym humorku bawi się doskonale i bryka aż miło.

Flap sekunduje mu dzielnie, od czasu do czasu wspólnie turlają się do Jagody by tulić się do niej i co nieco possać mleczka. Jeżynka to mała, szalona, czarna wiewiórka. Jest żywym dowodem na niesamowitą moc matczynego mleka jak najdłużej. Silna, duża, tłuściutka, fika radosne fikołki, bryka jak opętana, biega i poluje na zabawki. I już je suche całkiem chętnie, nawet przy tym powarkując. Klusia vel Domenka coś dziasiaj nie może się wykuptać, ale poza tym jest w formie doskonałej, biega po domu i domaga się atencji domowników nieustającej. Ta kicia to niesamowite, malunie słoneczko, kochane i cieplutkie takie milutkie... Cudo!:)
Stefanka jest gotowa do adopcji w 100%. Ma wspaniałe futerko, krótki, ale mięciutkie bardzo i błyszczące. Radośnie się bawi i bardzo domaga się bliskości z człowiekiem, kiedy tylko usłyszy głos za dzrwiami. Nie za bardzo lubi być brana na ręce, ale chętnie przyjmuje głaski wijąc się obok człowieka... a potem... potem włazi na kolana sama
Wielkie postępy robi Parmnezan, który regularnie grywa z ryśką w piłkę w klatce, a na wejście człowieka reaguje życzliwym zainteresowaniem z uniesionym ogonkiem. Jednoznacznie kojarzy ludzi pozytywnie. Parmezanik mógłby juz pójść do kogoś, kto będzie chciał mu poświęcić troszke czasu i te pozytywne skojarzenia utrwalić... Gorzej jest z Oliwką, która co prawda mniej nerwowo reaguje i nauczyła się rozluźniać na kolanach u człowieka, ale nadal reaguje paniką na każdą zmianę... Ona potrzebuje dużo miłości, dużo cierpliwości, łagodności i mało wymagań ze strony opiekuna... I jeszcze czasu... Najwyraźniej jej oswajanie musi jeszcze potrwać...
A Lonia i Mocca na wakacjach u cioci Chiary i wujka Maćka korzystają z luksusów i dają popalić ile wlezie, czekając na dom... Mam nadzieję, że Chiara znajdzie chwilkę gdzieś pomiędzy pracą całodzienną a snem to napisze co u kicinek...
