Rany Boskie, ludziska moje kochane, rozumiem Was doskonale, ale i Wy zrozumcie mnie i to co ja piszę.
DYDEK JEST LECZONY TAK JAKBY MIAŁ PANLEUKOPENIĘ! Określenie liczby leukocytów nic nie zmieni, a w każdym razie nie zmieni leczenia. Macie koty, dzieci, sami czasem chorujecie, wiecie więc, że nie ma metody na leczenie chorób wirusowych, także panleukopenii. Takie rzeczy leczy się zachowawczo, pomaga się organizmowi walczyć z chorobą, a antybiotyk podaje się osłonowo, na wypadek wszelki.
Wszystko co można było zrobić, zostało zrobione.
Przed chwilą wróciłam od innego weta, gdzie poszłam dla własnego lepszego samopoczucia. Prawdziwy wet - dr weterynarii, polecony mi przez panią, którą z kolei poleca miau, panią dr z Mikołowa, jej zdaniem bardzo dobry.
Pokazałam mu książeczkę Dydka i zapytałam co on na to, sugerując panleukopenię. Odpowiedział, że sam by więcej nie zrobił. Że nawet jak mu przyniosę test elisa (robi kilka laborów w całym kraju, ale nigdzie w okolicy) z dodatnim wynikiem, nie zrobi więcej, bo po prostu się nie da. Trzeba nawadniać, podnosić odporność, dawać witaminy i zbijać gorączkę. Nie ma innych metod walki z chorobą wirusową. To organizm sam musi chorobę zwalczyć, to co się podaje to tylko pomoc zachowawcza.
Nawet jak zbadam krew i dowiem się, że ma lekopenię to nic więcej żaden wet nie zrobi. Notabene obdzwoniłam całe Gliwice i pół Zabrza. Za każdym razem słyszałam, że leczenie wirusówek jest takie samo i nic więcej zrobić się nie da.
Proszę więc Was, zrozumcie, że ja nie dla swojej wygody nie idę na te badania, ani nie dla tych paru złotych za morfologię. Ja po prostu zakładam, że to jest panleukopenia i tak leczę kota. Jeśli to nie to, to i tak mu nie zaszkodzę, bo metody są te same przy chorobach wirusowych.
A wracając do małego - jeśli nie będzie pił, jutro też zabiorę go na kroplówkę, jak zacznie pić pojedzie na antybiotyk i leki wzmacniające w sobotę. Tymczasem zjadł trzy rozmokłe chrupki puriny pro plan. Wiem, wetka zabroniła

, ale nie mogłam mu zabrać miski, nie miałam serca.