Komendant po pierwszej wizycie.
Waży 1,8 kg. Jest wychudzony i ewidentnie osłabiony.
Ma nieco zbyt wysoką temperaturę i początki jakiegoś kociego kataru, a może jakiegos innego stanu zapalnego...
Nie dał się wycisnąć i w związku z tym badania moczu muszą jeszcze trochę poczekać... Będziemy łapać...
Na zębach jest troszkę kamienia, ale swobodnie może to jeszcze poczekać na interwencję. Póki co, co ważne, dziąsła są w dobrym stanie. Uff...
Komendant był bardzo grzeczny i z godnością znosił kolejne badania, mierzenie temperatury, osłuchiwanie, zaglądnie w dziurki rozmaite, wpatrywanie się w oczki, ważenie i wreszcie pobieranie krwi. Co chwilkę tylko tulił się do mnie klekocząc, skarżąc się jakby, że troszke mu niezbyt pasuje to, co się tu dzieje... Sprawiał wrażenie bardziej zagubionego niż przestraszonego.
Zresztą, w drodze zachował się cudnie. Potwierdza się to, że Komendant to kot, który wiele rozumie i współdziała z człowiekiem. Kiedy wyruszliśmy do weta, bardzo rozpaczał. Do momentu, kiedy na przystanku pomyziałem go i wytłumaczyłem, że jesteśmy z nim. Podobnie w autobusie, rozpaczał troszkę, ale kiedy połapał się, że nadal jesteśmy - uspokoił się, grzecznie położył na dnie transporterka i czekał. Jakby chciał powiedzieć: nie pasuje mi to, ale skoro jesteście ze mną to spokojnie poczekam co będzie.

Cudny kot.
Ale wracam do badań. Udało się zrobić jeszcze dziś badania krwi i wiadomo już, że mocznik jest w normie!!! Nie u dołu, nie u góry, ale dokładnie w środku!

Czyli prawdopodobnie nerki pracują dobrze!!! Jeśli chodzi o sioo, to jeszcze trzeba zbadać mocz i będzie pełny obraz. Generalnie w wynikach krwi jest tak, że niemal wszystkie parametry trzymają się blisko granicznych wartości... Np. HGB to 10,3 na normę od 9 do 15 g/dl. A HCT to 30,2% na normę od 30 do 47. Przekroczenie jest na białych ciałkach, niezbyt wielkie, ale znaczące. Przekroczona jest też nieznacznie kreatynina.
Wygląda na to, że Komendant się po prostu załamał. Ma już swoje lata. Stary kot potrzebuje spokoju i troski. On miał wokół siebie gwar kilkudziesięciu kocich gardeł, zapach wielu kocurów, sporo walk na koncie i coraz mniej sił. Przegrywał je zapewne coraz częściej. Jego organizm zmagał się z kolejnymi infekcjami i słabł... Wreszcie Komendant, spychany w hierarchii kociarni, osłabiony i stary "postanowił" umrzeć...

Przestał przyjmowac podkarmianie nawet z ręki smakołykami, co dotychczas było jakimś sposobem na namówienie go na coś do jedzenia... Wygląda na to, że zabralismy go z azylu w ostatniej chwili. Prawdopodobnie zagłodziłby się... Tak naprawdę nie wiadomo, co sprawiło, że tak wychudł, wycofał się i przygasł.
Ale na szczęście, jak na razie okazuje się, że dostał szansę na zmianę planów. I osobiście mam wrażenie, że chce z niej skorzystać...

Powiedział mi to w nocy, kiedy tulił się do mnie w łazience mrucząc i klekocząc na zmianę...
Będziemy na bieżąco informować co dalej, w piątek jedziemy znowu do weta i zaczynamy długofalową operację stawiania Komiego na nogi...
Kocio ten potrzebuje indywidualnej opieki, osobnego traktowania. Musi czuć, że jest w centrum ludzkiej uwagi. Wtedy dopiero dociera do niego, że warto jeszcze pożyć. Mam wrażenie, jak już pisałem, że Komendant zrozumiał, że ma na kogo liczyć w drodze powrotnej do dobrej formy. Chciałbym, żeby udało się nam wspólnie doprowadzic go nią do pełni sił i znaleźć mu przyjaciela na resztę (długiego!) życia... I w tej pracy właśnie liczymy na Waszą niezawodną, jak widzę

, pomoc...
I jeszcze kilka zdjęć. kiepskiej jakości, bo z łazienki... przepraszam...
