Coco jest wspaniała, takiego skarbka nam było trzeba, już od maja chciałam powiększyć naszą rodzikę o kotka...
Bardzo wam dziękujemy, za uratowanie takiej WSPANIAŁEJ kici. Nie wiem jakim bezdusznym i bezmyślnym trzeba być żeby wyrzucać koty... Nigdy tego nie zrozumiem.
A Coco własnie szaleje na naszym łóżku z zabawkami, świetnie bawi się sama, jak i z naszym udziałem. Jest tak delikatna, że nawet nie zadrapała, nas przypadkiem... To niepojęte

będziemy ją baaardzo mocno KOSIAĆ. Bo jak tu jej nie kosiać.
Mogę powiedzieć z cała pewnością że Ola nie kłamała, mała ma apetycik - dziś wreszcie nie musiałam jej namawiać na jedzenie, pobiegła za mną do kuchni. Dobry znak, z każdym dniem czuje się tu jak u siebie....
Już nie zagraża kwiatkom, kuweta opanowana

, bo to najbardziej nas martwiło.... żwirek przez chwilę jej nie pasował, albo odległość do łazienki była zbyt trudna do pokonania.
Nasza Coco zamelinowała się w sypialni, tam się chowa jak czuje się niepewnie. To oczywiście nie oznacza że cały czas tam siedzi. W przedpokoju spotkała swoje odbicie w lustrze, zdziwiona mruknęła do nieznajomej i staneła bokiem najeżona. Chyba chciała tamtą drugą przepędzić - ale zbyt się bała.

Mierzyły się najeżone wzrokiem i dopiero moje odbicie ośmieliło Coco, przestała tamtą drugą straszyć
W nocy śpi z nami... Co mogę jeszcze napisać, aaaa kropelki zapuszczamy - oczywiście nie lubi tego... ale to dla jej dobra.
..... właśnie usnęła zmęczona szaleństwem z myszką-zabawką
szkoda że nie mam aparatu żeby jej zrobić zdjęcie - zakryła sobie pyszczek łapkami, moje cudo
