» Sob wrz 03, 2005 17:11
Żebym miała pewność, że nikt mu krzywdy nie robi, że ktoś się w nim zakochał...
Jak brałam go ze schroniska, to był łysy, chory i "brzydal". Ze schroniska chciałam wziąć jednego rudzielca, ale jak przynieśli mi ich tak przytulonych do siebie i wzięłam na ręce jego brata - Browarka, to Karmelek miał normalnie łzy w oczach. Nie byłam w stanie ich rozdzielić.
Iza, rzeczywiście masz ciężką sytuację, jeśli chodzi o niewypuszczanie kotów na dwór, a swoją drogą, ciekawa jestem tego ogrodzenia. Możesz mi podać namiary, gdzie to znalazłaś?
Moje koty chodzą w obróżkach z dzwoneczkami, przynajmniej je mogę czasem zlokalizować.
Karmelek obróżki niestety nie miał, bo akurat swoją zdjął. Nie założyłam mu nowej (zawsze mam w zapasie, bo mają swój system zdejmowania, podpatrzyliśmy ich, jak to robią: zaczepiają o parkan), bo pomyślałam, że nie będę go męczyć, bo kto jak kto, ale on domu się trzyma i nie ucieknie, musi przecież jak zawsze pełnić wartę w kuchni, blisko koryta. Żarłok z niego niemożliwy.
Mamy naprawdę bardzo podobną sytuację: ja też byłam w domu, ok. drugiej Karmelek jeszczebył (zjadał wtedy uwielbiane żółteczko), o 17.30 zaczęłam go szukać. Prawdę mówiąc ok. 15 (była to w dodatku niedziela) i już go nie było w domu, co jest już niepokojące.
Nie wiem, naprawdę nie wiem.
Lisy to chyba nie były. bo jeszcze tego samego wieczora obejrzeliśmy wszystkie krzaki, dziury, rowy, ulice. Robiłam to jeszcze przez kilka następnych dni.
Mam obietnicę od Covu, że pomoże mi wstawić w podpisie zdjęcia mojej czeredy, chyba skorzystam. Zarejestruję się. Potrzebne mi jest wsparcie duchowe. A poza tym, może ktoś nam opowie o cudownych powrotach kotów?
Tak bym chciała usłyszeć od kogoś, że to jest możliwe po tak długim czasi.
Czy wywieziony kot może wrócić do domu?
Karmelek był (o rany, przecież jest!!!) młodziutki, skończył zaledwie roczek.