jasenka pisze:I własnie dlatego inni poświęcają swój czas, zaangażowanie i pieniądze, żeby potem oddać komuś zdrowego i pieknego kota, który będzie radością, a nie kłopotem.
To ryzyko jest znacznie większe, niż wzięcie "odchuchanego" kota, który urodził się na wolności
Jesli piszesz o odpoweidzialności za dzieci - pomyśl proszę także o tym... Znam przypadek, kiedy własny wychodzący kot przyniósł dziecku "niespodziankę" wymagającą rocznego leczenia. Stało się to dopiero po roku wychodzenia, więc kot musiał "załapać" choróbsko gdzieś w międzyczasie. I to też jest moim zdaniem - poza bezpieczeństwem kotów - argument za niewypuszczaniem - bardzo silny - bezpieczeństwo ludzi!
masz wiele racji piszac o chorobach jakie kot moze przyniesc. Jak juz pisalam wyzej - moje koty wychodzac po prostu lazily po trawniku lub lezaly przed balkonem na sloncu - piszac "kontrola" po prostu wiedzialam zawsze gdzie w danym momencie sa - tracac je z oczu po prostu wolalam je i to wystarczylo. Czasem potrzebna byla wieksza zacheta. Nie zauwazylam integracji poniewaz po prostu mimo checi moich kotow zeby sie zaprzyjaznic z "dzikusami" tamte najwrazniej nie chcialy - wiec problem upadl.
Trzymanie kota ma swoje racje - jesli chodzi o bezpieczenstwo - ale jesli chodzi o swobode kotow - calkiem ich nie ma - raczej ciezko zmusic indywidualiste zeby robil cos, na co ochoty nie ma

Zreszta za pol roku prblem wychodzenia/niewychodzenia przepadnie - przeprowadzamy sie nieco wyzej - wiec kot straci wolnosc.