Pierwszy raz zobaczyłam go rano idąc do pracy. Siedział koło samochodu i niepewnie rozglądał się dookoła. Był piękny. Gęste błyszczące futro, dumnie uniesiona głowa i oczy w których można się zatracić. Takiego błękitu jeszcze nigdy nie widziałam. To było jakieś trzy miesiące temu. Na szyji miał zółtą obróżkę. Pomyślałam wtedy ze złością: "Jak ktoś się nie boi wypuszczać kota na dwór. Zwłaszcza bez żadnego nadzoru." Po tym przypadkowym spotkaniu nie widziałam go przez jakieś 2-3 tygodnie. Następnym razem zobaczyłam go gdy wieczorem poszłam karmić dzikuski. Siedział pod blokiem i patrzył w okna, w których świeciło się swiatło. Wtedy dotarło do mnie, że on też jest bezdomny. Spróbowałam podejść do niego. Uciekł gdy tylko zrobiłam pierwszy krok w jego stronę. Podeszłam do miejsca, w którym siedział i zostawiłam jedzenie. I tak było przez kolejne kilka tygodni. Przychodziłam, zostawiałam jedzenie i odchodziłam. Czekałam. Czasem kilka minut, czasem kilkadziesiąt minut aż podejdzie i zje. Zawsze podchodził. I zawsze tam był.
W miarę upływu czasu pozwalał podchodzić do siebie coraz bliżej. Spędzałam z nim każdy wieczór. Siadywaliśmy między samochodami, w krzakach, pod blokiem i gadaliśmy. Tzn. ja gadałam a on jadł. Jadł i patrzył swoimi na w pół przestraszonymi a na w pół zaciekawionymi oczami. I gasł. Przeganiany przez inne koty nie mógł sobie znaleźć miejsca. Z dnia na dzień jego futro traciło blask i gęstość. W jego oczach już nie było takiej pewności siebie i hardości jak na początku. Coraz cześciej widziałam go siedzącego i wpatrującego się w okna, zaglądającego do klatek....
Któregoś dnia przyszedł jak zwykle na jedzenie. Siedzieliśmy na trawniku pod drzewem. On jadł a ja jak zwykle opowiadałam mu co się dziś wydarzyło. Po zjedzeniu, podniósł głowę znad miski, zrobił poł kroku w moją stronę, odwrócił się tyłem i położył. Pomyślałam wtedy: "Raz kozie śmierć. Teraz albo nigdy." Wstrzymałam oddech i powoli wyciągnęłam rękę w jego stronę. Delikatnie dotknęłam jego futra. ODwrócił gwałtownie głowę ale nie uciekł. Pogłaskałam go. Leżał cały napięty, gotowy się zerwać i zniknąć. Pod palcami cuzłam jak każdy mięsień jego ciała drży ze strachu. Po chwili cofnęłam rekę. Wtedy wstał, popatrzył nam mnie i poszedł. A ja siedziałam tam jeszcze przez jakieś 10 minut nie mogąc wyjść z szoku, że udało mi się go dotknąć. Kolejne dni były coraz lepsze. Był jeszcze ostrożny ale pozwalał na coraz więcej głaskania. Zdjęłam mu obrążę. Planowałam go w ciągu kilku dni złapać i zabrać do domu.
Któregoś dnia wyszłam jak zwykle na wieczorne karmienie. Pan Ladny długo nie przychodził. W końcu wypatrzyłam go między samochodami. Szedł powoli w moją stronę. Gdy był kilka metrów przede mną zobaczyłam co się stało. Całą lewą stronę głowy miał zakrwawioną. Przerażona zostawiałm jedzenie i pobiegłam do domu. Na miejscu przypomniałam sobie, że transporter pożyczyłam Mrówkom. Znalazłam karton. Złapałam go i poleciałam na miejsce. Wziełam Pana ladnego na ręce i wsadziłam do kartonu. Gdy już zmykałam wieczko, wyrwał się i uciekł. Chodziłam za nim jeszcze przez godzinę. Niestety. Nie udało się go już złapać


Wczoraj jak codzień wzięłam transporter, jedzenie i poszłam na karmienie. Pan Ladny przyszedł i zjadł. Na widok transporterki uciekł kawałek dalej. Wrócił po chwili gdy wciągnęłam go do zabawy. Po pół godzinie zabawy wzięłam go poprostu na ręce i wsadziłam do transporterki. UDAŁO SIĘ !!!!!! Pan Ladny był w transporterce



Szukamy domku dla pana Ladnego. Ale nie może to być domek byle jaki. Musi to być domek mądry, odpowiedzialny i bardzo kochający. KONIECZNIE niewychodzący i z zabezpieczonymi balkonami i oknami. On już spędził część życia na dworze. Gdyby drugi raz trafił na ulicę to długo by nie przeżył.
Kot będzie do oddania za około miesiąc, po wyleczeniu, zaszczepieniu i kastracji.
Nie ukrywam, że selekcja będzie bardzo ostra i, że będę preferowała osoby znajome. Albo przynajamniej takie, które stale bywają na forum.
A tak wygląda to cudo

http://img361.imageshack.us/img361/361/res...dscf43853oi.jpg
http://img361.imageshack.us/img361/1923/re...dscf43867ie.jpg
http://img361.imageshack.us/img361/2816/re...dscf43880vx.jpg
http://img361.imageshack.us/img361/7519/re...dscf43902uv.jpg
http://img361.imageshack.us/img361/1592/re...dscf43929jv.jpg
http://img361.imageshack.us/img361/6636/re...dscf43944pq.jpg
http://img361.imageshack.us/img361/7725/re...dscf43961wa.jpg
http://img361.imageshack.us/img361/2295/re...dscf43977vk.jpg
http://img361.imageshack.us/img361/2138/re...dscf43982ov.jpg