» Śro paź 15, 2025 21:56
Re: Nulka, goście i Nanuk.Who is who? Gdzie jest Felicja???
Dawno na tym wątku nie byłam bo zabiegany czas mam, byłam pewna że Felicja już u siebie...
Czytam czitka to co piszesz i normalnie...
Myślę że na początek przejrzałabym lokalne grupy ogłoszeniowe pod kątem znalezienia kota o wyglądzie Felicji - z datą od momentu złapania Felicji.
Sama też wrzuciłabym ogłoszenia o zaginięciu kotki informując dlaczego nie wiadomo kiedy mogło się to stać i gdzie.
Przejrzałabym strony okolicznych schronisk, azyli.
Może ona im uciekła?
Na zdrowy rozum - gdyby kotka umarła z jakiegoś powodu - znacznie łatwiej się do tego przyznać, zdarzyło się, przykro nam, próbowaliśmy ją ratować, tu wypisy z wizyt, siła wyższa. Niż zwodzić człowieka, wymyślać milion wymówek, odbierać masę maili, ryzykować złą opinię w necie. I co na koniec? Robić to w nieskończoność?
Gdyby znaleziono dla niej dom - ale po co szukać kotce dzikiej która ma zapewniony byt i opiekę? - też - po prostu się informuje i tyle. Zdjęcia z nowego domu i już. Co i tak byłoby bez sensu bo umawialiście się na jej powrót. No ale powiedzmy, trafił się doskonały dom, wychodzący ale do zabezpieczonego ogrodu, ktoś komu marzy się kot niezależny, cudowne zrządzenie losu.
Nie wiem jakie są zasady w tej fundacji, gdy ja kastruję podrzucone do mojej pracy koty przez Koterię mam zawsze informację że kot w czasie pobytu u nich jest pod ich niejako decyzyjnością a ja zgadzam się na szukanie mu domu gdyby się okazało że kot jest adopcyjny - i mimo dużego "przerobu" kociego zawsze kontakt był perfekcyjny.
Raz kotkę musiano uśpić w czasie kastracji bo okazało się że nie jest w ciąży tylko śmiertelnie chora - informację dostałam niemal w minutę po tym fakcie, z wyrazami współczucia.
Gdy miała być adoptowana dostawałam informację jeszcze przed adopcją, że są już rozmowy, dobrze idzie - żebym trzymała kciuki.
Gdy kot był nieadopcyjny - też była informacja gdy tylko taką decyzję podjęto - żebym szykowała się że wróci bo niestety, dziczy w klatce bardzo.
Przy oddawaniu kotki dostawałam jej numer i zawsze mogłam zadzwonić i spytać się jak się czuje. Zawsze też były to informacje prawdziwe raczej bo ze szczegółami - dwa dni temu miała biegunkę ale dostała leki i już jest ok tyle że prosimy o jej odbiór nie w środę ale w piątek dla pewności, zmiana skórna już się goi etc.
To co Ty opisujesz jest tak od czapy jeśli chodzi o sensowność i zaufanie do tej fundacji iż od razu odpalają mi sie scenariusze spiskowe...
Wiadomo w jakiej lecznicy oni leczą/kastrują koty?