EwaMag pisze:Katarzynka01 pisze:Przy klasycznych "ostrych nerkach" postępowanie jest standardowe i wystarcza po prostu dobry i doświadczony wet. Niestety onn może przekształcić się w pnn i wtedy konsultacja nefrologiczna jest wskazana (miałam właśnie taką sytuację z moją koteczką, nefrolog nie zaproponował mi nic sensownego, nic więcej niż mój wet prowadzący).
Jeśli masz możliwość korzystania z pomocy nefrologa, to świetnie! Mam nadzieję, że nefrolog pomoże

I niewątpliwie sensowna jest uwaga lekarki - przy onn najważniejsze jest ustalenie przyczyny
Pewnie masz rację, a ja po prostu się martwię, choć i tak - gdybym wcześniej trafiła do nefrologa, to leczenie albo byłoby bardziej skuteczne, albo wcześniej byłoby wiadomo, co i jak. Generalnie chyba się po prostu przerzucę już na zawsze z małego miłego gabinetu na klinikę, gdzie w razie czego są rożni specjaliści i badania wydają mi się pewniejsze. Teraz Borys jest w szpitalu, widzę go pół godziny dziennie - przy mnie je i wydaje się być w dobrej formie, ale nie łudzę się za bardzo co do wyników, jakoś nie dowierzam w to, że trzy doby kroplówek wszystko naprawią, czego nie ruszyła wcześniejsza terapia. Ale czytałam tu o nawet dwutygodniowych pobytach, które pomogły, więc może coś ruszy i będziemy leczyć się dalej...
Oczywiste, że się martwisz

Niestety pnn (o ile to właśnie to), ma tak zupełnie inne oblicza u różnych kotów, że często trudno znaleźć jakieś wspólne cechy. Poza terapią, która w zasadzie wygląda tak samo. Miałam dwa nerkowce, u każdego z nich choroba wyglądała zupełnie inaczej. Tak, jakby to były inne choroby, a nie oczywiste pnn. Każdy z moich ukochanych kotów żył z tym paskudnym choróbskiem kilka lat. Były wzloty i upadki, były kryzysy, wiadomo było, że ta choroba prowadzi niestety w jednym kierunku. Ważne jest wyłącznie to, żeby kota jakoś "ustawić" i zapewnić mimo wszystko życie w komforcie. Wydaje mi się, że udało mi się to osiągnąć. Ale poza wszystkim reakcja na pnn i stosowaną terapię jest osobnicza. Nie przewidzisz jak zareaguje organizm konkretnego kota. Gdy chorował Dracul ['] szalenie trudny pacjent, kot absolutnie nieobsługiwalny, to był horror. Pod względem obsługi to nie do opisania. W czasie kilku lat jego choroby umierały koty o potencjalnie znacznie większych szansach. Młodsze, zdrowsze, w lepszej formie, bezproblemowe w obsłudze, a on trwał wbrew wszystkiemu i trzymał się życia w zasadzie do końca, nawet ostatni kryzys usiłował pokonać i omal mu się udało. Pnn jest trudną chorobą bo nie ma żadnych reguł. Jeden kot reaguje na kroplówki, inny nie. Dlaczego tak jest, nie mam pojęcia. Jeden reaguje np na azodyl, inne nie. Dlaczego? Nikt nie potrafi udzielić odpowiedzi. Tak to po prostu jest.
Duża klinika ma swoje wady i zalety, to samo mały gabinet z wetem, któremu ufasz (to absolutna podstawa). Co do pobytu w szpitaliku to też osobnicze, jeden kot znosi to spokojnie, innego takie pobyt "zabija", a w każdym razie powoduje ogromny stres, który przy nerkach jest zabójczy. Zresztą stres zawsze ma bardzo negatywny wpływ na kota. Żaden z moich kotów absolutnie nie nadawał się do pozostawienia w szpitaliku. Jeśli wymagane były np kroplówki z potasem, siedzieliśmy godzinami w klinice z kotem na kolanach, zmieniając się z mężem bo pozostawienie kota nie wchodziło w grę. Jeśli Borys znosi taki pobyt spokojnie, to dobrze, tylko się cieszyć.
Mam ogromną nadzieję, że Borys "zaskoczy". Robisz co możesz, niestety są rzeczy, są sytuacje których się przeskoczyć, pokonać nie da. Mam nadzieję, że w Waszym przypadku tak nie będzie.
Mocne kciuki i cały ocean dobrych myśli
