Silverblue, odpowiedzi jest kilka.
Kiedy mieszkałam w bloku na 3cim piętrze to musiał kotom mały(osiatkowany) balkon wystarczyć. Ciekawe, że jeżeli zdarzyło się wyjść na korytarz, to nie schodziły w dół, tylko szły do góry

.
Tylko to były koty domowe, persy, wychowane i urodzone w domu.
Natomiast Tobiś, oswojony jako 2latek

i pochodzacy z letniska (jedyny nie żółtek) to z kolei bardzo łagodny i spolegliwy kot. Oczywiście biorąc pod uwagę jego dzikość bardzo pilnowaliśmy, aby nie miał możliwości wydostać się na korytarz. Jako że boi się obcych było łatwiej.
Teraz natomiast, po powrocie z letniska wracamy do domu jednorodzinnego, gdzie jest ogrodzony ogródek. I koty wychodzą

.
Ale- ze względu właśnie na pochodzenie Tobiego, on przez ponad rok mieszkania w domu z ogrodem NIE WYCHODZIŁ. WCALE.
Przeprowadziliśmy się nagle, ze względu na chorobę mojej mamy. Tobiś i TŻ początkowo zostali w bloku. Trischa, Fidel i Columb wychodzily do ogrodzonego ogrodu- nie chodziły po siatce, nie było obawy, że opuszczą wyznaczoną strefę.
Więc doprawdy da się- nawet bez osiatkowanych okien, balkonów żyć i nie wypuszczać tylko jednego kota.
No dobra, część okien mamy osiatkowane- p/owadom

. No i ze względu na opiekę nad mamą przez dwa lata wcale nie mieszkaliśmy na letnisku.