Juz nawet nie chcialam pisac, mialam nadzieje ze...no sama nie wiem na co mialam nadzieje. Z Lunkiem naprawde niedobrze. Kolejny bardzo silny atak bolu w sobote, znowu niedowlad czesciowy, problemy ze wstawaniem, bol, bol...I smutne oczki, bo kocinka chce chodzic, skakac, na lozko chocby wejsc- a tak trudno...
Od soboty poprawilo se ale caly czas nie jest dobrze, jemu juz Tolfedyna nie pomaga za bardzo, troche moze lagodzi bol ale i to nie zawsze. Jest smutny, spi wciaz, ma problemy ze wskakiwaniem, apetyt kiepski choc na szczescie troche je, chociaz tu nie ma dramatu. Znowu pogorszyla mu sie siersc, wyglada nieladnie, widac po nim, ze jest chory.
Bol trudno ocenic ale wnioskujac z tego jak sie porusza i wskakuje- boli go chyba caly czas, raz bardziej raz mniej. Nie wiem, nie moze mi Skarbmoj powiedziec czy i jak bardzo go boli...
Ja zmeczona, juz ktoras noc czuwam, patrze jak chodzi i juz saa nie wiem czy faktycznie wciaz sie potyka, ciagnie nozke i chwieje czy tylko mojlek i wyobraznia tak dzialaja. Ponadto ma brzuszek z jednej strony wiekszy, taka gula wystajaca. Niby miekka i pewnie nic "waznego" ale i tak nie daje mi to spokoju.
Intensywnie szukamy czegos co pomoze kontrolowac bol i zachowac sprawnosc, jakosc i komfort Luneczkowego zycia. Niestety zakup lampy typu bioptron jest pozanaszym zasiegiem, byc moze uda sie pozyczyc na jakis czas mate magnetyczna, moze to przyniesie jakas ulge.
Jesli nie...pozostaja sterydy ale wowczas to juz pewnie nie potrwa dlugo...
