Witam Wszystkich i przepraszam, że tak późno zdaję relację!
dojechaliśmy wczoraj późno ale szczęśliwie.
Kraker już w samochodzie czuł sie znakomicie, całą drogę buszował z moim bratem albo spał smacznie na jego kolanach. Jedno wiem już na pewno - choroby lokomocyjnej to on nie ma:-)
W domu bardzo szybko sie zaaklimatyzował, wszystko jest fajne: kołdra, kabelki, kwiatki, tata i jego zegarek, mama i jej torba, kuchnia, wszystkie dziury i ogólnie cały teren do zabawy a ma go sporo.
Spał ze mną, cała noc wtulał się we włosy.
Tara bardz chce go przytulić, polizać ale fuka na nią i juz zdążyć zlać ją po uszach. Miecio obserwuje go cały czas, i stroi dziwne miny. Ale to Kraker stroszy się na niego. Ten kociak nie jest odważny - stwierdzam zuchwały
Mama dała mu nowe imię Elvis... to tak z miłosci do muzyki
Dziś byliśmy u weta. Dał mu ostatni zastrzyk, kazał przyjść za tydzień. Ale jest zdania, że wszystko z nim w pporządku. I ja też tak myślę... apetyt ma nieziemski. Musieliśmy zakombinować coś z miskami, ponieważ właził cały do miski Tary (duuuużej) i próbował pochłonąć tym małym pyszczkiem, ogromną suchą karmę.
Jest nie zmordowany! Biega, skacze, gryzie w pięty, zaczepia wszystko co mu stanie na drodze. Będzie z niego charakterek
Wziełam go dziś na trawę na ogród, i troszkę był ździwiony na początku, ale później zaatakował wielkolistną roślinę i zrobił z niej ażurek
Tak więc wszystko w porządku. Jak tylko będę mogła, to wrzucę zdjęcia.