Dziękuję Wam wszystkim za te słowa, za zrozumienie. Bo w końcu w jakim innym miejscu niż to można wylać taki żal. A staram się nie rozwlekać tego żalu tak "na całego", bo wiem, że jak się zacznę rozwijać, to się nie zatrzymam i nic dobrego z tego nie wyniknie. A nie zrobię już nic
Tak, życie nie jest sprawiedliwe, wiem o tym doskonale i całą tą wiedzą mogę sobie w takich chwilach wytrzeć wiadomo co. Nawet mama do nas nie przyszła dzisiaj mówiąc, że ten brak, ta nieobecność byłaby dla niej zbyt smutna.
@aga66 bardzo smutna historia, okropna. Koty są wbrew pozorom takie kruche
Nie jestem "nawiedzona", ale były jakieś znaki.
W pierwszą noc gdy umarł Piorunek, Justynowi śniło się, że po mieszkaniu chodzą nasze koty, te z drugiej strony TM. Najwyraźniejsi byli Piorun z Rysią. A Rysia przecież był pod względem opieki nad innymi kotami zupełnie wyjątkowa, taka najprawdziwsza kocia mama

Drugi znak był w drodze na cmentarz. Gdy Justyn niósł ciałko Piorunka (z jego myszkami i ukochaną smyczką) do samochodu, nagle przez ręcznik poczuł uderzenie gorąca. W pierwszej chwili pomyślał, że on może jednak żyje, niestety nie. A później stwierdził, że odebrał to jako wysłany do nas impuls i znak miłości
