Jedyna fundacja w Stalowej Woli nawet nie ma klatki-łapki, chyba że ostatnio kupili. Byłym wolontariuszom to ja pokazywałam klatkę-łapkę i uczyłam jak z niej korzystać, bo postanowili coś łapać na działkach. Już nawet nie pamiętam, ilu osobom klatkę pożyczałam, pomagałam łapać..itd. Nie liczyłam dokładnie, ale około setki już wyłapałam przez te lata. Na działce pani prezes fundacji w ciągu trzech dni złapałam pięć kotów. Jedna kotka jest u mnie, dwa obrobiłam weterynaryjnie i zostały wyadoptowane, kotka i kocur po zabiegach wypuszczone. To ja mam liczyć na fundację? Koty przywożę do lecznicy, nie muszę się wcześniej umawiać a zabieg mają robiony w tym samym dniu. Dzikie kotki przetrzymywane są w lecznicy i wypuszczane, kiedy już jest to dla nich bezpieczne.
Sisi44, kotami zajmuję się prawie dwadzieścia lat, nie musisz mi mówić czym skutkuje stado z niewysterylizowanymi kocicami. Kilka stad "wyczyściłam", że się tak wyrażę. Czy myślisz, że nastawiłam klatkę raz i zrezygnowałam? Kilka lat temu łapałam codziennie, wykastrowałam kilka kocurów, tylko jedna kotka ( Lila) się złapała na klatkę i jest wysterylizowana. Kilka kociaków oswoiłam i złapałam na transporterek.
Jeśli ktoś jest bardziej sprawny w łapankach, to zapraszam. Będę ogromnie wdzięczna.
Byłam u Buni i Usi. Mała zrobiła wreszcie kupkę

Nadal się boi, ale na rękach mruczy i ugniata. Chce już wyjść z łazienki, to dobry objaw.
Dzisiaj u Kulek była Lila i Sreberko, kocia mama nie przyszła.