Nowotwór u kota

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon lut 24, 2025 17:40 Re: Nowotwór u kota

kitkunia - jakaś Ty z kolei miła, powiem Ci, niedościgły dla mnie z Ciebie wzór ;)
Nie wiem gdzieś Ty wygrzebała wątki w których tak bardzo pouczam i się kłócę, bo w ostatnich miesiącach ledwo mam czas i siły by cokolwiek pisać - ale miło mi że tak Cię zaintrygowałam żeś postanowiła przekopać Forum śledząc moje wypowiedzi (chyba że ogólnie mamy z jakiegoś powodu na pieńku i tylko jesteś pod nowym nickiem? tak się pytam, bo różnie bywa, ludzie czasem wracają w ten sposób), nie wiem czym sobie zasłużyłam, ale dziękuję za zaangażowanie. Co do mojego charakteru - taka się urodziłam, co poradzić ;)

Katarzynka01 - na szczęście ja mam lepsze doświadczenia, moja kotka z mięsakiem kości dzięki amputacji łapy żyła kolejne 15 lat i odeszła w wieku ponad 20.
Znam sporo przypadków kotów z rakiem płaskonabłonkowym uszu które po operacji amputacji małżowiny wyzdrowiały i żyły sobie spokojnie dalej. Cały pic w tym że nowotworów jest wiele, różnią się między sobą także zdolnością/szybkością do dawania przerzutów i miejscowych wznów, niektóre są w tym temacie bardzo łaskawe. Dużo zależy od tego gdzie nowotwór wyrośnie (czy można go radykalnie wyciąć z zapasem zdrowej tkanki), jaki, jak szybko jest zdiagnozowany, jak potraktowany, jaki wet prowadzi terapię.

Absolutnie nie jestem zwolennikiem szarpania kotem by wydrzeć dla niego kolejne dni życia, bez zwracania uwagi na komfort tego życia.
Wręcz przeciwnie - ten komfort to warunek konieczny terapii, chyba że chwilowy dyskomfort daje tak dużą szansę na poprawę że jest to warte próby. Ale tak jest przy każdej chorobie.
Jednak nie ma we mnie zgody na to by nie skomentować opinii iż diagnoza nowotworu złośliwego to jednoznaczny wyrok, bez względu na to jaki to nowotwór, na jakim etapie wykryty, jakie są możliwości terapii i jakie rokowania.
Oczywiście że nadal większość nowotworów u kotów to marne rozpoznanie - ale naprawdę nie wszystkie.
Piszę o tym uparcie - bo mam wizję kota którego właściciel dostał diagnoze ulubieńca, np. rak płaskonabłonkowy ucha i postanowi go nie leczyć, nie operować ucha, bo na Forum Miau przeczytał że rak to wyrok a leczenie to tylko przedłużanie agonii.
Podobnie jest w przypadku mięsaków kości, jeśli urosną na łapie a łapa zostanie prawidłowo amputowana zanim guz da przerzut (osteosarcoma daje zazwyczaj stosunkowo późno) to jest to praktycznie gwarancja zdrowia.
To po to się zaleca by szczepienia robić w tylną łapę lub takie miejsca na ciele - gdzie można ewentualne powikłanie iniekcji w postaci rozwoju mięsaka wyciąć z dużym zapasem tkanki - bo taka możliwość wykorzystana na czas - to także niemal gwarancja wyzdrowienia. Mięsak to paskudztwo straszne, ale też daje późno przerzuty - mając możliwość wyciąć go z dużym zapasem tkanki - ma się duże szanse wygrać życie i zdrowie.

Edit, poprawiłam kilka literówek i dopisałam info o mięsaku.

Blue

 
Posty: 23936
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Wto lut 25, 2025 11:33 Re: Nowotwór u kota

Nie rozumiem, dlaczego użytkowniczka Blue tak na mnie naskoczyła, nie przywykłam do takiego zachowania, nie są to moje standardy, żeby osobę dorosłą ktoś pouczał, kiedy może pisać, jak i gdzie. Czy ta osoba ma ostatnie zdanie na tym forum? Dlaczego pouczasz dorosłych ludzi, KIEDY, GDZIE I W JAKI SPOSÓB mają się wypowiadać na dany temat? Od tego jest forum, żeby KAŻDY mógł się wypowiedzieć. RÓŻNI ludzie mają RÓŻNE doświadczenia, a twoje nie jest jedynym, najlepszym i ostatecznym. Nie jesteś alfą i omegą, to po pierwsze. Po drugie, nie jesteś lekarzem weterynarii. Po trzecie, to forum to nie jest twój prywatny folwark do uciszania kogokolwiek. Mam nadzieję, że więcej nie będę musiała z tobą mieć jakiegokolwiek kontaktu. Jesteś wyjątkowo przemądrzałą osobą i słabo się to czyta.

Wymądrzasz się w niewiarygodny wręcz sposób, a zdradzę Ci, że inni ludzie na tym forum też mają DOŚWIADCZENIE, WIEDZĘ i WYKSZTAŁCENIE. Nie tylko ty, wyobrażasz to sobie? Każdy może sobie też przeczytać opracowania naukowe na temat rokowania konkretnych nowotworów, porozmawiać z LEKARZAMI WETERYNARII (a nie wyciągać wnioski z twojej wypowiedzi czy innych użytkowników), by mieć ostateczne rozeznanie. To LEKARZ leczy zwierzęta, ani ja, ani ty. Nie zmienia to faktu, jak rokuje ogromna większość nowotworów złośliwych, również opisywanych przez ciebie tak optymistycznie. Mam doświadczenia z pacjentami onkologicznymi ludzkimi i zwierzęcymi i też widzę naocznie, jak przebiega choroba i jak nie rokuje. Są historie opiekunów zwierząt, którzy przy terminalnej chorobie nie dają za wygraną, cudując i sprawiając, że ich ostatnie tygodnie to jeszcze większe cierpienie. Są chirurdzy, którzy wytną ci wszystko, bo dla nich to wyzwanie, nauka i eksperyment, a czy okaleczą zwierzę lub dadzą im kolejne sensowne miesiące w komforcie, to ich już nie interesuje. Są lekarze weterynarii dający bezsensowne zastrzyki i kroplówki, które nie dają nic poza nabijaniem im kieszeni. Są też ludzie, którzy nie mają żadnej szansy na wyzdrowienie, a mimo to robią zbiórki na 2 miliony złotych, żeby spróbować się leczyć w Izraelu. Zawsze znajdzie się ktoś, kto chętnie przytuli sumkę i potestuje. Mam PRAWO do WŁASNEGO ZDANIA, bo od tego jest to forum, żeby się wypowiadać, żyję w wolnym kraju i nikomu nie zrobiłam krzywdy własną opinią. A tu proszę, przyszedł jedyny oświecony mądrołek, który będzie mnie pouczał. Zajmij się sobą. Albo najlepiej załóż sobie stronkę na FB, zablokuj komentarze i wygłaszaj jednostronne mądrości.

kitkunia

 
Posty: 21
Od: Czw sty 23, 2025 22:21

Post » Wto lut 25, 2025 11:54 Re: Nowotwór u kota

kitkunia, sposób wypowiadania jest jaki jest , każdy ma swój, jeden jest rzeczowy choć ostry, inny słodko pierdzący.... wszystkim nie dogodzisz, ale jeśli chodzi o to , że ktoś zwraca uwagę na podnoszenie starych wątków celowo, bez powodu to Blue ma rację. W świecie wirtualnym panuje swoista netykieta, zasady jak i w świecie realnym, należy je poznawać (nawet poprzez czyjeś uwagi wyrażone wprost) i pozostaje się do nich dostosowywać- bo tu chodzi o porządek na grupach i łatwość poruszania się po nich, dzięki tym zasadom

ita79

Avatar użytkownika
 
Posty: 904
Od: Sob lut 05, 2022 2:08
Lokalizacja: Biała Podlaska

Post » Wto lut 25, 2025 11:57 Re: Nowotwór u kota

Jeżeli złamałam którykolwiek punkt regulaminu forum, to chyba od tego jest moderator, żeby zwrócić mi uwagę albo od razu usunąć konto, czyż nie? Przecież tu na forum są całe wątki lania wody i zachwycania się kotkami z luźnymi komentarzami i jakoś nie słyszałam, żeby nagle wpieprzała się jakaś użytkowniczka i zwracała uwagę, że tak nie wolno, że tylko merytoryka, bo ona tak chce... No cóż, może są tu tacy, którzy mogą więcej i ci, którzy mogą mniej. Kto decyduje o tym, komu i gdzie wolno pisać, Blue? Jest to zaznaczone w regulaminie forum?

kitkunia

 
Posty: 21
Od: Czw sty 23, 2025 22:21

Post » Wto lut 25, 2025 12:28 Re: Nowotwór u kota

kitkunia pisze:Bo mam taką ochotę :)

Rozumiem że to są twoje standardy, odpowiedzi na poziomie gimnazjum? Szkoda że lustrując odpowiedzi Blue w różnych wątkach nie znalazłaś tych w których dzieli się swoją wiedzą, pomaga, wyjaśnia to czego nie wyjaśniają niektórzy weterynarze. Szkoda ze nie widzisz ilu kotom pomogła.
Tak cię wzburzyło to, że ktoś zwrócił ci uwagę? Nikt tego nigdy nie robi w twoim świecie?
I tak, to nie jest prywatny folwark Blue, ale nie jest też twój.
A skoro piszesz ze każdy może tu pisać co chce, to rozumiem że chodzi tylko o ciebie?

Silverblue

 
Posty: 5939
Od: Sob lut 10, 2024 18:51
Lokalizacja: Zabrze

Post » Wto lut 25, 2025 12:29 Re: Nowotwór u kota

Silverblue pisze:
kitkunia pisze:Bo mam taką ochotę :)

Rozumiem że to są twoje standardy, odpowiedzi na poziomie gimnazjum? Szkoda że lustrując odpowiedzi Blue w różnych wątkach nie znalazłaś tych w których dzieli się swoją wiedzą, pomaga, wyjaśnia to czego nie wyjaśniają niektórzy weterynarze. Szkoda ze nie widzisz ilu kotom pomogła.
Tak cię wzburzyło to, że ktoś zwrócił ci uwagę? Nikt tego nigdy nie robi w twoim świecie?
I tak, to nie jest prywatny folwark Blue, ale nie jest też twój.
A skoro piszesz ze każdy może tu pisać co chce, to rozumiem że chodzi tylko o ciebie?


Nie martw się, już złamanego słowa tu nie napiszę, kiście się z Blue w swoim sobie, jak taka z ciebie obrończyni :)

kitkunia

 
Posty: 21
Od: Czw sty 23, 2025 22:21

Post » Wto lut 25, 2025 12:33 Re: Nowotwór u kota

kitkunia jest nowa i doskonale wie kto jest kim, komu pomógł i jaka ma wiedzę.
Przecież to wprost widać z wypowiedzi...
Myślę, ze Blue o tym wie
Obrazek

andorka

 
Posty: 13752
Od: Wto kwi 25, 2006 22:33
Lokalizacja: Łódź-Polesie

Post » Wto lut 25, 2025 12:56 Re: Nowotwór u kota

A ja myśle , ze żeście się zapędzili
Jak ktoś nowy to huzia na Józia
Kitkunia jako nowa mogła czegoś nie wiedzieć
I każdy ma prawo wypowiedzieć swoje zdania
A niby dlaczego miałaby nie spytać , odpowiedzieć w starszym wątku
Powiedziała swoje zdanie
Ile osób odpowiada w starym wątkui nie na problemu ,
Po co tyle tworzyć wątków
Ita nie rozumiem twoich wypowiedzi ze nie robi się tak
A No chyba na tych zwariowanych fejsach
Tasiemce i nie wiadomo o co chodź
Tak Blue ma wiedzę ale i ktoś inny ma prawi powiedzieć swoje zdanie
Wiec nie róbcie niesmakiem i pozwólcie innym mieć swoje zdanie
Chyba każdy do tego ma prawo

anka1515

 
Posty: 4675
Od: Nie gru 25, 2011 16:05

Post » Wto lut 25, 2025 13:11 Re: Nowotwór u kota

anka1515 pisze:A ja myśle , ze żeście się zapędzili
Jak ktoś nowy to huzia na Józia
Kitkunia jako nowa mogła czegoś nie wiedzieć
I każdy ma prawo wypowiedzieć swoje zdania
A niby dlaczego miałaby nie spytać , odpowiedzieć w starszym wątku
Powiedziała swoje zdanie
Ile osób odpowiada w starym wątkui nie na problemu ,
Po co tyle tworzyć wątków
Ita nie rozumiem twoich wypowiedzi ze nie robi się tak
A No chyba na tych zwariowanych fejsach
Tasiemce i nie wiadomo o co chodź
Tak Blue ma wiedzę ale i ktoś inny ma prawi powiedzieć swoje zdanie
Wiec nie róbcie niesmakiem i pozwólcie innym mieć swoje zdanie
Chyba każdy do tego ma prawo

:ok:
Zgadzam się z każdym słowem.

To jakaś idiotyczna gównoburza bo ktoś nie zauważył, że wątek stary :roll:
I o to mi głównie chodzi.

Często się zgadzam z Blue, często korzystałam z jej wiedzy i doświadczenia, ale akurat z opinią o kocich nowotworach nie zgadzam się zupełnie.
I nie, nie chodzi o to, żeby kota nie leczyć, żeby nie dać mu szansy bo to zwykła podłość. Ale również w kategoriach podłości, może raczej okrucieństwa, należy rozważać stosowanie uporczywej terapii. A weci (nie wszyscy, ale wielu) mają sporo w tym względzie "za uszami" nakłaniając zrozpaczonych opiekunów kocich do drogich terapii, inwazyjnych badań, działań przedłużających mękę a nie życie w komforcie. A wszystko to doskonale wiedząc, że nie przyniesie to żadnych pozytywnych efektów.
Jeśli chcesz powstrzymać zielony (nie)ład, podpisz petycję https://stopgreendeal.org/pl/

Katarzynka01

 
Posty: 8863
Od: Śro gru 28, 2022 17:36

Post » Wto lut 25, 2025 14:02 Re: Nowotwór u kota

Ja nie myślałam ani o nowotworach ani o odgrzebywaniu wątków. Chodziło mi o zachowanie kitkuni i jej impertynenckie wypowiedzi. Została jej zwrócona uwaga, nikt jej nie obraził, a ona zaperzyła się jakby była królową angielską i trzeba było tylko jej potakiwać, bo kto tego nie zrobi ma "paskudny charakter".

Silverblue

 
Posty: 5939
Od: Sob lut 10, 2024 18:51
Lokalizacja: Zabrze

Post » Wto lut 25, 2025 17:04 Re: Nowotwór u kota

Dwie rzeczy przyszly mi luzno do glowy.
Z jednej strony, przy podejsciu do wszelkiego rodzaju nowotworow, jako do wyroku, z ktorym sie nie walczy, to tak jak z definicja zycia, jako smiertelnej choroby, przenoszonej droga plciowa. Z nowotworem, czy bez, koniec wczesniej czy pozniej dopadnie.

Druga, Kitkunia ma problem z Blue?
Z kazda forma odmiennego pogladu?
Do tego sposob formulowania wypowiedzi na poziomie mocno niedojrzalym, nie sprzyja sensownej dyskusji.

FuterNiemyty

 
Posty: 4942
Od: Pt gru 01, 2017 11:58

Post » Wto lut 25, 2025 17:10 Re: Nowotwór u kota

FuterNiemyty pisze:Dwie rzeczy przyszly mi luzno do glowy.
Z jednej strony, przy podejsciu do wszelkiego rodzaju nowotworow, jako do wyroku, z ktorym sie nie walczy, to tak jak z definicja zycia, jako smiertelnej choroby, przenoszonej droga plciowa. Z nowotworem, czy bez, koniec wczesniej czy pozniej dopadnie.

Druga, Kitkunia ma problem z Blue?
Z kazda forma odmiennego pogladu?
Do tego sposob formulowania wypowiedzi na poziomie mocno niedojrzalym, nie sprzyja sensownej dyskusji.

:ok:
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56039
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 9 >>

Post » Wto lut 25, 2025 17:26 Re: Nowotwór u kota

kurcze.. delikatne społeczeństwo ,jeśli przywołanie, lub poinformowanie (niewiedzącej) o niepisanych zasadach na grupach/forach budzi od razu agresję, niepokój ,lub obrażenie się . Czy ludzie już nie umieją nic przyjmować na klatę? Też kiedyś byłam "delikatna" i łatwo mnie było urazić, ale wówczas nie byłam też odpyskowująca. Tymczasem, dwie przykładowe- z perspektywy czasu bardzo znaczące dla mnie sytuacje .

Byłam nastolatką , miałam pierwszego w życiu psa pod opieką . O dobrostanie zwierząt, o podejściu do nich choć w połowie dobrym nie miał mnie kto uczyć (to ja później przekazywałam swoją wiedzę rodzinie) i tak np. Argos był psem który będąc na smyczy wyrywał mi się i darł w niebogłosy jak widział jakiegoś większego psa (chciał atakować , choć dziś wiem już że to obrona) . Co ja robiłam w takich sytuacjach ? Zabierałam go szybko na ręce ale jednocześnie lałam ręką w tyłek i sama krzyczałam by się uspokoił (chwila i nic nie dająca, ale jednak) .Mnie też bito w domu, uważałam to za normę :/ . Aż raz jedna obca zupełnie Pani się zatrzymała i nawrzeszczała na mnie "czego bijesz tego psa , po co, co to da, co ci zrobił" . Nic wtedy nie odpowiedziałam, ale oczywiście pomyślałam, wariatka się czepia . Zostało to w głowie (jak widzicie pamiętam do dziś ) , od tamtej pory zmieniałam , choć stopniowo do tego podejście i uczyłam panowania nad sobą- początkowo tylko by nie narażać się na ludzi upomnienia publiczne, a później rozmyślałam- dlaczego ta pani to mówiła...
Kiedyś mój tato rzucił mi bardzo kąśliwie uwagę odnośnie tego samego psa "weźmie ,uczepi na ten łańcuszek i prowadza " - fakt , pies był na metrowym łańcuszku i na obroży, przy nodze i tak wyglądały jego spacery ze mną (babcia za to otwierała mu drzwi i latał sam godzinami, więc i trochę pożył ;p ) .Byłam obrażona na tatę, uznałam,że jest złośliwy. Teraz wiem, że chociaż jego też o dobrostanie zwierząt nie uczono,to czuł że coś jest nie tak, że ten pies nie jest zabawką na łańcuszek a psi spacer powinien wyglądać znacznie swobodniej.
Takie uwagi czasami spłynął jak po gęsi, a czasami zostaną do przemyśleń i mogą zrobić sporo dobrego. Prawie nigdy nie zaszkodzą w perspektywie czasu. Dlatego powinniśmy nauczyć się rozmawiać i spokojniej przyjmować krytykę , pracować nad swoją wrażliwością. Tak, w pierwszej chwili czasami zaboli, ale im szybciej i spokojniej to przetrawimy, i tym silniejsi się staniemy... a i często mądrzejsi 8) . Obrażenie się na tydzień czy miesiąc nic nam ani nikomu nie da (to mówi tamta nastolatka , która kilka miesięcy potrafiła karać rodzinę nie odzywaniem się za podobne uwagi :ryk: )

ita79

Avatar użytkownika
 
Posty: 904
Od: Sob lut 05, 2022 2:08
Lokalizacja: Biała Podlaska

Post » Wto lut 25, 2025 21:05 Re: Nowotwór u kota

Katarzynka01 pisze:Często się zgadzam z Blue, często korzystałam z jej wiedzy i doświadczenia, ale akurat z opinią o kocich nowotworach nie zgadzam się zupełnie.


Katarzynka01 - ale czy musimy popadać ze skrajności w skrajność? A może po prostu siebie z jakiegoś powodu nie rozumiemy w tym przypadku i źle interpretujemy to co chcemy przekazać?
Napiszę jak ja to widzę.
Ty masz rację w tym że czasem weci zapędzają się w próbach przedłużania życia kotom którym pomóc już się nie da. Czasem robią to opiekunowie lub dążą i naciskają na weta. Bywa że choroba ma taki przebieg iż diagnoza nie jest pewna i próbuje się o zwierzę walczyć choć szans nie ma ale o tym jeszcze nie wiadomo.

Ale będę szła w zaparte w swoim twierdzeniu - nowotwory złośliwe są różne i nie można uogólniać rokowań tylko na podstawie określenia: nowotwór złośliwy.
Czy dlatego że jakiś wet przedłuża walkę o życie mimo wskazań już do eutanazji - mamy uznać że diagnoza "nowotwór złośliwy" to z automatu ma być zaprzestanie leczenia i wyrok śmierci?
Uważasz że nie należy operować kotów z nowotworem złośliwym jeśli są wszelkie szanse na to że operacja przywróci je do zdrowia nawet za cenę utraty małżowiny usznej lub łapy czy ogona?
Uważasz że nie należy stosować terapii paliatywnej u kotów z diagnozą nieoperacyjnego nowotworu złośliwego, jeśli nie jest obciążająca dla zwierzęcia i może mu dać jeszcze trochę fajnego życia?
Dopytuję się - bo tak naprawdę nie wiem o czym tak naprawdę piszesz a raczej - co jest Twoją wizją prawidłowego, właściwego postępowania w sytuacji gdy opiekun kota usłyszy: no niestety, badanie wycinka wykazało zmianę złośliwą.
Moją jest spytanie się weta - jaką dokładnie i co mamy w opcjach biorąc pod uwagę rodzaj nowotworu, jego umiejscowienie, specyfikę danego kota. I na podstawie tego co usłyszę oraz własnych przemyśleń - dalsze decyzje. Bywa że tą decyzją będzie eutanazja. Bywa że słowa: oczywiście, tniemy łapę jeśli jest duża szansa na to że pozbędziemy się gada raz na zawsze.
Miałam koty z nowotworami, mięsakiem poszczepiennym, nowotworem trzustki, nowotworem kości, pomagałam znajomym np. w podawaniu leków kotom onkologicznym lub w opiece nad nimi po operacjach, dziś została uśpiona moja była tymczaska Zuzia, z powodu nowotworu nadnerczy. Naprawdę, nie jest to dla mnie temat czysto teoretyczny.

Blue

 
Posty: 23936
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Wto lut 25, 2025 21:20 Re: Nowotwór u kota

kitkunia - nie wiem co masz do mnie i od jak dawna, ale w sumie mocno mnie to nie interesuje bo i dlaczego miałoby?
Za to interesuje mnie żywotnie byś darowała sobie osobiste wycieczki bo tyle ile epitetów padło w kilku Twoich postach pod moim adresem to nawet moją cierpliwość i odporność nieco zaczyna przerastać.
Jak najbardziej Ty masz prawo do swojego zdania, ja mam też prawo do swojego i sobie możemy podyskutować i powymieniać poglądy.
Za to żadna z nas nie ma prawa obrażać innych.
Czy ja Ciebie w którymś miejscu obraziłam?
Za to wiązanka wątpliwie miłych słówek poleciała w moim kierunku aż zaświstało.
I tym moim komentarzem kończę mój udział w dyskusji na ten temat bo raczej nie ma ona związku z tematem wątku.

Blue

 
Posty: 23936
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 210 gości