No właśnie używam tego samego argumentu, że wszystko czarne. Tu nie ma takiej osoby jak ja, co wypuszcza te koty. Zazwyczaj ludzie kastrują swoje zwierzaki, robi to OTOZ i schronisko, a tam koty albo zostają do śmierci albo jak się w końcu uda adoptować to idą do domu wyłącznie. Także tłumaczenie jest takie że to nawet nie chodzi o okaleczenie, ale także o to, że trafiają się koty z uszami w różnym stopniu naderwania i zdarzało się, że uznali że kotka kastrowania, a tu niespodzianka.
Ja mam same czarnule i same krawatki to mam wieczny problem i już kotów nie rozpoznaje. Jeden wet (tam nie chodzę) mi powiedział, że jak nie jestem pewna to mam odczekać aż się zaciąży i przynosić takie.
Pisałam ostatnio że mi się jeden kocurek mocno w klatce pokaleczył, a często w klatce nawet mam problem płeć określić bo ogon między nogi i nie pokażą. Raz mi jeden na głowę nasikał że stresu jak patyczkiem ogon przesunąć chciałam. Niezapomniane przeżycie.
W każdym razie ja to rozumiem, że taka złapaną kotkę trzeba uśpić i naciąć żeby zobaczyć czy kastrowania bo na USG nie widać, a po uchu i owszem.
Próbuje tą nową doktor urobic jeszcze, ale ten ostatni poraniony kot, zapieprz w robocie, a przede wszystkim świadomość że trzeba naciąć te kotki raz jeszcze i może się tak zdarzyć, jakoś mnie zniechęcają.
Egwusia jak w końcu przekonalaś swoich wetow?
Jak uniknąć łapanki tych samych kotek? Ja większość znam z tych co robiłam, ale było kilka sztuk co były zupełnie nowe.