Znowu zimno, biedne bezdomniaczki

Była Lila, ładnie zjadła. Zaraz obok, pod samochodem zauważyłam biało-rudego amanta. Przegoniłam go, żeby kotka spokojnie zjadła. Wywabiłam znowu Lolę spod schodów, widziałam, że jadła. Podszedł tam koci amant, ale jej nic nie robił. Już miałam odjeżdżać, kiedy zobaczyłam Sreberko na drzewie, a pod nim amanta. Sreberko uciekła, on ją gonił, ale kotka była głodna i przybiegła do parku. Tam amanta nie było, zresztą pilnowałam. Amanta mi też szkoda. Jeśli będzie głodny, to jedzenie w miskach jest. Nie widziałam kociej mamy, nie było też Uszka i trochę mnie to niepokoi.
Ludzie z jedynego bloku w pobliżu są bardzo życzliwi, naprawdę. Kłaniamy się sobie, rozmawiamy...itd. Jedna z pań tam mieszkających ma mi podrzucić trochę karmy. Podziękowałam, ale dawać też jest miło, ja to rozumiem. Ona ma koty na działce, opiekuje się też jeżami. Któregoś zabrała do weta, bo tracił kolce, okazało się, że miał grzybicę. Wyleczyła go. Miło takie coś słyszeć.Jakaś starsza pani wyrzuca kotom chrupki i sprawia jej to ogromną przyjemność, mówiła mi to jej opiekunka, która tej pani przynosi karmę dla kotów.