Silverblue pisze:Ojejku, mnie też by się ciśnienie podniosło, co za ulga że nic się nie stało. Z kotem właściwie jeszcze gorzej niż z dzieckiem, bo dziecko przynajmniej nie skoczy z podłogi na blat znienacka

Ja uważam że tą Niteczkę to warto jeszcze nieraz przedyskutować - miałaby super domek ( skoro pozostajemy przy opcji że szuka

)
A ja to bym nawet chętnie spróbowała tych baranich kulek

Trudna sprawa z tą Niteczką. A swoją drogą ona tak świetnie wrosła w kocią rodzinę ewkkrem, wcale nie musiałaby wrosnąć tak łatwo w naszą. U nas też przez 3 miesiące ustaliły się rytuały, zwyczaje itp. Choć ja osobiście bym się przed Niteczką

nie broniła to Justyn stawia opór.
Baranie kulki (jaki cudny eufemizm) są bardzo smaczne, wręcz zaskakujące jest to doznanie, w pozytywnym sensie.
Wydaje mi się, że opór powoduje nazwa i świadomość tego co się je. Jedząc po raz pierwszy w ogóle nie miałam świadomości co jem. W Algierze, w małej ulicznej knajpce, piekły się na ruszcie cudowne szaszłyczki, na pytanie co to takiego, co tak smakowicie pachnie okazało się, że to jagnięca wątróbka. Małe kawałeczki owiniete, jak mi się wydawało, w słoninę. Zaczęłam jeść, było pyszne i nagle mnie olśniło - ale jak to słonina w muzułmańskim kraju? I okazało się, że jajka
Tak sobie myślę, że często niechęć do potrawy powoduje nazwa. Ja tak miałam z flakami i z móżdżkiem. Flaki z czasem polubiłam, móżdżku nie. Odstręczała mnie nazwa
