Jakież słodkie stworzonko się skrywa w czeluściach szlafroka! Bo gdzież może być lepiej ,cieplej i bezpieczniej,prawie jak u mamy
Gdyby wiarę oddzielić od religii jakiejkolwiek, to czy byłaby wiarą? Czy mogę powiedzieć że jestem wierząca jeśli nie wiem do końca czym jest to w co wierzę? A może skoro nie wiem,to znaczy że nie wierzę? Od kościoła odsunęłam się dawno. Żyję w związku niesakramentalnym. Mialam dość pouczania że tak nie wolno, że żyję w grzechu. Dość straszenia tym grzechem i karą. Dość czucia się jak ladacznica.To był jeden z powodów.Kiedy umarła moja mama moja przyszywana ciotka ze Stanów ( taka co to cały czas mówi Dżisas Dżisas Dżisas loves you - do you love Dżisas?) napisała mi że żeby dusza mojej mamy dostąpiła zbawienia ja muszę przystępować do Komunii Świętej i oczywiście zawrzeć ślub przed Bogiem. Pomyślałam sobie,to trochę do bani,bo dlaczego ma to zależeć ode mnie? Dlaczego moja mama miałaby cierpieć przez moje nieuczestniczenie w sakramentach? Myślę że ciotka nieco z tym odjechała, ale sama ta próba manipulacji pozostawiła ogromny niesmak. Osoba która chciała żebym wróciła do Kościoła dała mi takiego kopa poniżej pasa że nawet gdybym chciała to zrobić to w tym momencie by mi się odechciało. Chciałabym wierzyć,ale nie umiem.
I jeszcze te zwierzęta. Skoro istota potrafi nawiązać więź, tęsknić, kochać, czekać, cierpieć gdy jest samotna to jak mogłaby nie mieć duszy.? Chociaż w sumie trochę śmieszne że nie wierzę jako tako, a wierzę w duszę.
Ale jeśli Duszę postrzegać jako energię to już mniej się kłóci z brakiem wiary w Boga. Chociaż znowu tak myślę że nie wiem tak do końca czy ja nie wierzę, bo może jednak wierzę że jest Bóg - czyli Coś co jest Dobrem.
Już nawet nie czytam tego co napisałam bo pewnie bym wszystko usunęła. To takie myśli nieuporządkowane zupełnie ,mam nadzieję że nikogo nie uraziłam niczym.