Oczywiście macie rację.
Ale i sama koncepcja zoo ulega zmianie - coraz popularniejsze są chyba te otwarte zoo, albo zoo jako zabezpieczenie dla zwierząt potrzebujących zabezpieczenia.
Pamiętam, ze kiedyś (dawno) w zoo w Warszawie był taki teren dla bocianów, które nie mogły żyć na wolności i było ich tam całkiem sporo.
Ja najbardziej lubię małe kolorowe, lub nie, rybki w wielkich akwariach. Najbardziej lubię akwaria.
i rózne takie lamowate, czy jeleniowate czy okapi.
do małp nie chodzę. do lwów też nie.
w zoo w Warszawie szympase waliły w szybę i pukały do ludzi.
chciałabym takiego zoo, w ktorym jest ogromna przestrzeń, z drzewami oczywiscie, taki stary park, a w nim troche zwierząt-tych potrzebujących wsparcia na ogromnych terenach. Lub po prostu tych miejscowych.
No ale jest jak jest.
To tak trochę jak z kotami. Szkoda mi moich kotów, bo całe zycie spędzają w zamknięciu na, w sumie, małym terenie -ale przecież ich nie wypuszczę, bo to żadne rozwiązanie.
Cięzko też znaleśc dobry dom wychodzący, gdzie serio koty by wychodziły i byłoby bezpiecznie. I też się czuje w sumie winna, bo nawet nie szukałam takiego.
Koty tzw. miejskie maja więcej przestrzeni i wolności, niz moje, ale z drugiej strony Tymoteusz, którego zabrałam z tej wolności wcale nie chciał na nią wracać.
I jak pierwszych kilka razy niosłam go do weta to był mocno przestraszony, ze wraca na zewnątrz.
Najlepiej byłoby żeby zwyczajnie w miastach /wsiach/ gdzieś w terenie były takie zoo podobne enklawy, gdzie nasze rodzime zwierzaki, ale też inne te inwazyjne, jak koty, mogły sobie zyć , w miarę swobodnie, na zewnątrz.
We Wrocławiu jest też akwarium z rybami żyjącymi w Odrze.
To sa całkiem inne ryby. NIż te kolorowe, mieniące się barwami i falbankami.
Zoo z samymi rodzimymi gatunkami też byłoby fajne.
mogłyby sie paść na wielkim terenie konie czy krowy, osły i kozy, -kiedyś to było takie powszechne, a teraz -zanika.
Uwielbiałam wielkie biało czarne krowy które sobie chodziły po łąkach/ leżały, myślały i żuły. Stada gęsi i kaczek i indyków chodzących dumnie -no, nie po Warszawie, ale po wsi, gdzie jeżdziałm na wakacje. Ja byłam mała, a gęsi ogromne i bardzo groźne. i szybkie i w grupie i luzem. I psy były i koty. I konie.
Kiedyś zoo było mi zbędne.
