I zaczęły się schody, a właściwie nie tyle schody, co załatwianie się na łóżka, a nie do kuwety. Na początku było ok. Wszystko lądowało w kuwecie, ale przez 3 dni ( do wczoraj, kiedy to koty dostały eksmisję z pokoju na korytarz i do łazieniki), mimo, ze sprzątałam kuwetę niedługo po nakupkaniu, wystarczyło, że wyszłam z pokoju na pół godziny, a po powrocie czekały na mnie prezenty na łożkach. TZ baaardzo kręci nosem. Pokój się wietrzy cały czas ( bo wykładzinie tez się dostało) a ja nie mam pewności, czy jeśli kociaki znowu będa miały okazję na przebywanie w okolicach łóżek, nie postanowią skorzystać z mozliwości załatwienia się na nich.
Umieszczenie maluchów w kuwecie metodą ręczna jest niewykonalne, ponieważ nie pozwalaja się dotknąć.
Jedynie Nehi podczas snu i jedzenia, a także w miejscu, skąd nie moze uciec pozwala się pogłaskać. Nerea fuczy, drapie ( o czym bolesnie przkonał się brat TZ- a, gdy chciał ja pogłaskać) i ucieka najdalej jak tylko moze od ludzi.
Nehi daje się wciągnąc w zabawę, obydwie po namowach jedzą mięso z mojej ręki.
Wiem, że oswajanie może być długotrwałe, ale nie zauważam postępów jeśli chodzi o Nereę, jest równie dzika jak tydzień temu
Co mam zrobić? Jak oswajać tak oporne stworzenie?