Doczytałam
Twoja kotka jest w żałobie, bez względu na to jak nie chce tego okazać, bez względu na to, że kocia więź (przynajmniej dla ludzkiego oka) nie była jakoś bardzo silna, tak niewątpliwie jest. Dlatego teraz jest czas na dopieszczanie jej, okazywanie czułości, miłości żeby jakoś złagodzić konsekwencje zmiany, która zaszła w jej życiu. Koty bardzo przeżywają takie sytuacje nawet gdy tego nie okazują. Koty w takich sytuacjach mogą chorować na depresję o czym trzeba pamiętać.
Z dokoceniem zawsze jest loteria. Nikt nie jest w stanie przewidzieć jak się potoczą kocie relacje i jakie będą miały skutki.
Wszystkie opcje o których tu czytałam mają swoje plusy i minusy. A wszystko i tak okazuje się w tzw praniu.
Moje dwie kociczki nigdy nie zaakceptowały kotów, które dołączyły do rodziny po nich. Te, które zastały w domu, tak. Kolejne nie. I mimo najszczerszych chęci, ogromnych starań, robienia tego co możliwe i niemożliwe była to sytuacja generujaca spore kłopoty. I te kłopoty najbardziej odbijały się na kocicach
Oczywiście, w sytuacji dokocenia najważniejsi są rezydenci. Ale nie wyobrażam sobie sytuacji, której przykład podaje Ita - powrotu nieszczęśliwych i zestresowanych kotów do miejsca, z którego je zabrano.
Tymczasowanie wydaje się dobrą opcją, z naciskiem na "wydaje się". Rezydentka nie musi akceptować zjawiska tymczasowania, może je przyjąć traumatycznie, jak dokocenie.
Zawsze łatwiej jest dokocić dom gdy jedynakiem jest kocur, albo gdy kotów jest kilka. Gdy od zawsze przyzwyczajone są, że coś nowego się w domu pojawia.
Musisz się pobić z myślami, dobrze zastanowić, a teraz przede wszystkim skupić się na osieroconej rezydentce.
Przykro mi bardzo z powodu odejścia kocurka [']