Niedziela 6.10 - Z Mateuszem i Ola.P
Wszyscy dostali jedzenie 2 razy, po 16 i przed 19

Na początku gotowanego kurczaka (poza Olinkiem, który dostał swoją karmę) - zjedli z apetytem, bez wyjątków.
Podane wszystkie suple i antybiotyki. Skończyła się podzielona Zylkene więc umyłam pudełko i zostawiłam przy suszarce. Wszystkie psikadła itd. także zrobione. Maluchom trochę bardziej chyba znów łzawią oczy. Popiołkowi też podaliśmy krople bo znów lekko przymyka to prawe oko - nie widać mechanicznego uszkodzenia. Broda i pacha ładniejsza.
Na ogólnym dwie brzydkie kupy - przy pokoju Olinka, obok pokoju Termy.
U Olinka - komplet, przyzwoity.
U Jagi - komplet ok
U Termy - komplet ok
Na parapecie ktoś zwymiotował z resztkami zabawki - były w niej te plastikowe szeleszczące farfocle. Co znalazłam to wyrzuciłam żeby nie kusić losu.
Młynarka chętnie wychodziła przy nasze trójce, ale wiadomo... unikała nas.
Stanek mały samotnik, okropnie się irytuje jak przechodzi obok jakiś kot.
Była Alex i trochę posiedziała, mówiła mi, że wyczuwa coś pod skórą, pod pachą u Wiarusa. Ja ledwo coś wyczuwam ale może warto sprawdzić.
Na szpitalu, wszystko podane. Maluchy robią niezły bajzel, sprzątanie u nich to jak syzyfowa praca, ta klatka się robi za mała

Są cudowni i przytulaśni, można ich razem brać na kolana. Bardzo ładnie zjedli, w kuwecie było ok. Zabraliśmy im jedzenie na wyjściu.
Ptyś też bardzo ładnie zjadł, ale głównie dostał gotowanego kurczaka. Nadal robi dużo siku.
Jowita bardzo spokojna, zjadła chętnie kurczaka i Dolinę Noteci.
Nasz bardzo głośny Salem nienawidzi ewidentnie klatki i próbuje zwrócić na siebie uwagę. Za zgodą Anetki, która akurat do mnie dzwoniła przenieśliśmy jego klatkę obok okna a pustą klatkę złożyliśmy i schowaliśmy do schowka. Zrobił się trochę spokojniejszy, ale i tak przykryliśmy połowę klatki, żeby nie docierało do niego za dużo bodźców, szczególnie tych z klatki Gochy i Borysa. Bardzo szybko je, ale nie wybrzydza. Nie jest agresywny chociaż czasami taki się wydaje, po otwarciu klatki przytula się do rąk. Bardzo chce wyjść. Widać, że stresują go inne koty. W jego klatce był armagedon, wszystko ubrudzone kupą, mokrym żwirkiem, chyba nawet wymiocinami (może przez to zachłanne jedzenie, przy nas nie zwymiotował) - zamiast prać, po prostu to wyrzuciliśmy i rozłożyliśmy mu sporo podkładów.
Frapcio robi się kuleczką, apetyt jak zwykle. W kuwetach u niego ok.
Wszędzie pozamiatane, podłogi umyte. Jedno pranie wstawione i rozwieszone, drugie naszykowane w pralce.
Nie było nikogo po tę klatkę.