Sówka ma się dobrze, ma nieco zmienione dawkowanie swoich preparatów plus dostała dodatkowo wit. B1.
No zobaczymy
Ja się nią zamartwiam ale ona na szczęście żyje sobie wesoło

My - ludzie, właśnie ledwo łazimy bo mamy covida. Nie wiem co to za szczep, z masą infekcji mam do czynienia, spływają po mnie, to coś obecne mnie i męża ścięło, wczoraj myślałam że u mnie się sorem skończy tak potwornie bolała mnie głowa mimo silnego leku który dostałam od lekarki i skakało w górę ciśnienie.
Dziś na szczęście jest już sporo lepiej. Ogólnie powiedziałabym że marnie się czuję ale w porównaniu z wczoraj bosko

Żeby nam się nie nudziło - dzisiaj rozbolał naszego staruszka Bąbla ząb.
Nie miał kiedy. Dzisiaj. My z covidem, Dziecko w pracy.
Na szczęście udało się to ogarnąć.
Bąbel poczuł się lepiej, wysłałam wet zdjęcie jak leży taki rozciągnięty i napisałam jej że "Bąbel dziękuje za pomoc, już go nie boli" - wet prawie zawału dostała bo myślała że zszedł po jej zaleceniach... I dzwoni przerażona - boże, to nie był ząb! Ja - jak to nie był ząb, jak ząb. Tak żeśmy się dogadały

Obiecałam jej że gdyby mi kiedyś kot umarł po udzieleniu przez nią pomocy to nie będę jej na pewno zdjęcia zwłok wysyłać z podziękowaniami za pomoc

- wygląda na to że Bąbel długo pożyje bo za nieboszczyka został uznany podczas gdy leżał sobie wyluzowany na kanapie i nóżki wyciągał ze szczęścia że go już ząb nie nasuwa
Ale to nie koniec wrażeń. Właśnie w kuchni drze nam japkę miesięczny maluszek kociaczek....
Znaleziony w rowie przy rondzie w podwarszawskiej miejscowości przez psa mojej koleżanki. Ona go wziąć faktycznie nie mogła, nikt inny z obdzwonionych na szybko nie chciał, nie do końca zrozumiałam o co chodziło to była akcja dosyć rozwojowa a mój mózg nieogarnięty jest dzisiaj jeszcze, ale zatrzymali się jacyś ludzie gdy stala z tym kociakiem i psem, spytali się czy mogą coś pomóc, kociaka zatrzymać też nie mogli - ale zaoferowali się że go do mnie przywiozą bo ja jej powiedziałam w desperacji, że jesteśmy uziemieni i z covidem (nie jestem pewna czy to kociakowi bokiem nie wyjdzie), ale jakby co to wiadomo, nie zostawię ich na tej drodze tylko musi mi go dostarczyć.
Maluszka pan przywiózł, kociaczek okazało się że nie potrafi jeść jeszcze stałego pokarmu, chyba był dotychczas tylko na mleku mamy - na szczęście jest tak wyluzowany i dzielny, absolutnie proludzki, że dosyć szybko załapał o co chodzi, koślawo mu to idzie ale coraz lepiej i w sumie zjadł wystarczająco i sporo wysiorbał zupki z karmy dla kociaczków.
Przy okazji - gusiek1

za błyskawiczną pomoc
