Zdrada jest gówniana
W zasadzie każdy dorosły człek powinien sobie zdawać z tego sprawę. Ale...
Dojechaliśmy do Serbii. Nasz gospodarz o ewidentnie madziarskich korzeniach, co wyjawiało jego imię - Laci (zdrobnienie od Laszlo) pokazał nam studio. OK? - zapytał. Jak cholera ok, no może nie to co nasze małe albańskie Mykonos, ale też pięknie. A w dodatku ledwie usiedliśmy na rustykalnym podwóreczku, zmaterializował się ON. Maleńki kociaczek. Czarny jak smoła, śmigły jak Rydz. Nie pytając o pozwolenie, owinął się TŻtowi wokół szyi, słodko mrucząc, przeniósł się na moje kolana, śpiewając najpiękniejsze miłosne pieśni. No zakochałam się miłością szczerą i głęboką. Podziwiałam gibkość i gładkość, jakbym zapomniała, że prawdziwie piękne to kosmate i grube

Albo przynajmniej wielgachne.
Maleństwo wdarło się przemocą najpierw w moje serce, potem w miski Marlona i Aramisa. A taki miał apetyt!!! Marlon co prawda niemrawo palnął małego w diabelską główkę, ale pozwolił sobie wyżreć wszystko co do okruszka. A w końcu, co mu tam. Jego miska jest jak Róg Amaltei - napełnia się permanentnie.
Mały, zwany już familiarnie Gnomkiem, zadomowił się. Odmówiłam stanowczo eksmisji w nocy, twierdząc, że Gnomek cudnie mruczy. Młody wykazał się sceptycyzmem. Mama, masz swoje koty! -Kotek, to tylko na jedną noc. Nasze nie mruczą i są zmanierowane!
Dobra - powiedział łaskawieMłody - uśnij z nim, a potem go wyeksmituję.
Gnomek zadomowił się w łóżku. Uśpił mnie, potem przeniósł się do TŻta, który błogo go przytulił. Młody pokręcił głową, ale zostawił kotka. Przecież tata go tuli...
Noc była głęboka, kiedy Gnomek zaczął się wiercić i chrobotać. TŻ wstał i wypuścił go na podwórko. I wnet...
- Mokro - powiedział. Twój wynalazek zsikał się na łóżko.
Wynalazłam włącznik światła.
Było gorzej.
- Twój wynalazek nie wytrzymał dobrodziejstw Marlonowego oprowiantowania - stęknął boleściwie TŻ, kuśtykając do łazienki myć nogę, do której przylepiło się coś ohydnego.
A ja, bez słowa, struchlała i przepojona wdzięcznością, pocwałowałam prać jego kołdrę
- Jakżeś taka mądra, to dawaj teraz swoją - oświadczył wypucowany TŻ.
Dałam, pełna skruchy i skuliłam się w pozycji embrionalnej pod zimnym powietrzem z klimatyzacji.
- No właź, nie wygłupiaj się. I tak mamy na ciebie haka, jak znów coś idiotycznego wymyślasz.
Nad ranem z lekką urazą spojrzałam na Gnomka. Marlon za to, przysięgam, patrzył na niego z ironią. Oj, wiele się jeszcze wioskowy uwodzicielu nauczyć musisz.
Nie wiem, jak Gnomek. Ja nauczyłam się, ze kot uwodzicielski i kot kuwetkowy to nie to samo

No i byle łachudry już do łóżka nie zaproszę
