Podobno osy są terytorialne i nie zakładają gniazda tam, gdzie jedno, cudze, już jest. Internety radzą wieszanie w widocznych miejscach markowanych "osich" gniazd: torby z szarego papieru z namalowanym "wejściem" albo papierowego abażuru.
ana pisze:Podobno osy są terytorialne i nie zakładają gniazda tam, gdzie jedno, cudze, już jest. Internety radzą wieszanie w widocznych miejscach markowanych "osich" gniazd: torby z szarego papieru z namalowanym "wejściem" albo papierowego abażuru.
Chyba raczej nie. Miałam dwa gniazda jedno od drugiego w odlegosci 5 m. Trzecie było troche dalej.
Żadne niebo nie będzie niebem, jeśli nie powitają mnie w nim moje koty.
U mnie odległości gniazd os to ze dwa metry, a między jeszcze miały gniazda szerszenie. Przy remoncie dachu takie odkrycia. Fachowcy byli zahartowani w niszczeniu gniazd. Mówili, że to standard w pracy dekarzy .
W zeszłym roku jak i obecnym, na moim letnisku, ani komarów, ani kleszcz ity, ani much, ani os i szerszeni nie widuję. Mamy pająki, mrówki, żaby, gołębie, szpaki I wróbelki. No i ślimaki ale i jeże
czitka pisze:(...) można do mnie pisać jak na Berdyczów teraz . (...)
A wiecie, że "pisz na Berdyczów" pierwotnie miało odwrotne znaczenie niż obecnie? W XVIII wieku Berdyczów był ważnym ośrodkiem handlu i miał prawo do organizowania 10 jarmarków rocznie. Każdy poważny kupiec musiał co jakiś czas pojawić się w Berdyczowie. Jeśli więc chciał mieć pewność, że korespondencja dotrze do niego, mimo że jest on ciągle "w drodze", to prosił, żeby pisać do niego "na Berdyczów", a on na pewno list odbierze.
O, ciekawostka! A ja siedzę w Hiltonie i czekam z kolacją na Nulkę i jeże, mam ochotę zważyć Malutkiego. Godotów nie ma, Nulki też. Za to podczołgiwał się Diabeł Wcielony, ten, którego nastraszyłam kiedyś w przedpokoju. Muszę zabierać wszystkie miski na noc do domu. Nulka wie gdzie Kotowi dziura. I wystarczy.
Ja zaś uśmiałem się skargi jaką krakowskie mieszczki wniosły w XVI wieku do rajców na swoich mężów. Wśród rozmaitych narzekań na ich niewłaściwe zachowanie znalazło się i takie, że "ku większemu pohańbieniu KOBIETAMI nas zowią". Słowo "kobieta" wtedy miało mocno niepochlebny wydźwięk, de facto oznaczało nierządnicę. Rajcy oburzyli się na takie chamstwo i obiecali utemperować mężów, zapewniając CNE MACIORY [zacne/godne szacunku matki], że przemówią im do rozsądku i sumienia.
Ludzie, którzy nie lubią kotów, w poprzednim życiu musieli być myszami.
[quote="egwusia"]U mnie odległości gniazd os to ze dwa metry, a między jeszcze miały gniazda szerszenie. Przy remoncie dachu takie odkrycia. Fachowcy byli zahartowani w niszczeniu gniazd. Mówili, że to standard w pracy dekarzy .
W zeszłym roku jak i obecnym, na moim letnisku, ani komarów, ani kleszcz ity, ani much, ani os i szerszeni nie widuję. Mamy pająki, mrówki, żaby, gołębie, szpaki I wróbelki. No i ślimaki ale i jeże [/quote]
U mnie na strychu kilka lat temu to były osy, kilka gniazd, szerszenie, nietoperze i kuny jeszcze. Wszystko to żyło w zgodzie ze sobą. W tym roku jeszcze się na strych nie zapędziłam, więc nie wiem jak wygląda sytuacja. Nietoperze były, mnóstwo, sa tak do lipca, potem sie gdzieś wynoszą, kazdego roku tak jest- czerwiec, maj, to koszmar, całe okna brudne, osikane, okupkane.Potem nastaje lipiec, nietoperze odchodzą.W ogrodzie sa osy, mrówki, ślimaki (mozna je liczyc w setkach, po deszczu nie ma jak nogi postawic,żeby nie nadepnąć), koty, lisy, kuny,ostatnio o mało sarna mnie nie stratowała.Pojawił sie też jeż. We wrzesniu zacznie sie rykowisko, wtedy jelenie podchodzą pod same okna, a ryczą całymi nocami,dziki tez przychodzą.
Żadne niebo nie będzie niebem, jeśli nie powitają mnie w nim moje koty.
Myszorek, jestem pod wrażeniem . Masz cały ekosystem w zasięgu ręki! Nietoperze mi się najbardziej podobają, one mają takie śliczne brzuszki! Dawno temu moi rodzice mieli kota, który był postrachem całej dzielnicy. Ogromny, niekastrowany, to były czasy, gdy nikt nawet nie wiedział o takiej możliwości. Bardzo mądry i bardzo kochany. I polował przez całe swoje długie życie. Co upolował, to przynosił i pokazywał. A jak nie pokazywał, tylko się kładł na łupie i bardzo pilnował, to...to był to nietoperz. Absolutne szczęście kota-łowcy, pół-ptaszek pół-myszka. Do dzisiaj mi żal tych nietoperzy, ale cóż, instynkt... Koło mnie też sporo zwierza, kuny na porządku dziennym, sarna bywała u sąsiadów w ogrodzie, dziki na końcu uliczki się pojawiają czasami. O, lisy też bywają. U rodziny, niedaleko, kilka ulic dalej, wygrzewa się zaskroniec . I niestety widywany był jenot, nie wiem dlaczego, ale nie wzbudza mojego zaufania. Niby piękny, ale coś z nim nie tak w twarzy Rykowisk to Ci naprawdę zazdroszczę. To jest absolutnie cudowne zjawisko, nawet forumowo byliśmy kiedyś w grupie pod Czarną Górą i trafiliśmy na ten właśnie czas. Gdybym tylko mogła, pojechałabym do zaprzyjaźnionego pensjonatu na kilka dni, a właściwie nocy, żeby pobyć blisko, one podchodziły też pod sam płot i się działo, całymi godzinami, a echo po górach niosło. Chyba mój poprzedni wątek, albo jeszcze wcześniejszy, zaczyna się właśnie od powrotu pod Czarną Górę w czasie rykowisk, muszę zajrzeć z sentymentu.
I jak pomyślę, że zaczyna się właśnie w tym okresie sezon polowań na jelenie, cielęta i łanie.... Wracamy do własnych ogrodów. Co u kogo?
No ja nie mam się czym pochwalić, pod okno przychodzą mi tylko wyprowadzane pieski No i Ci panowie z Zieleni Miejskiej, co już nie wiem co robią, sieją czy wyrywają. W każdym razie mogę stwierdzić że przeklinają mniej niż panowie od kostki brukowej