FuterNiemyty pisze:No to za kuracje i szybkie dojscie do siebie.
Taki kaszel z wyplowaniem pluc moze wykonczyc czlowieka, wszystkie miesnie bola.
Dziękuję

Prawie doszłam do siebie. To znaczy czuję się na tyle dobrze, że coś tam próbuję robić, chociaż jestem niebywale senna. Aczkolwiek to może być też wynik stale za wysokiego tętna. Mam skierowanie na EKG, ale nie dostanę wyników, jeżeli badanie nie jest połączone z wizytą lekarską. A z jakiejś niewyjaśnionej przyczyny do mojej internistki zapisy są tylko na 3 dni naprzód. Jak nie utrafię w termin, to muszę czekać kolejne 3 dni. I tak czekam i próbuję się zapisać kolejny tydzień z rzędu

Oczywiście mogłabym pójść do innego lekarza, ale do niej mam biznes. Więc żeby nie jeździć kilka razy, no to poluję na termin.
Głos mam jeszcze zmieniony i ciągle mi spływa z zatok. Niestety środek na rozrzedzenie wydzieliny miał swoje skutki uboczne, więc odstawiłam, ale dziś podejmuję kolejną próbę.
Patmol pisze:W sensie lubię smakowac rózne zioła, jak arcydziegiel - bo wtedy czuję te wszystkie swoje kubki smakowe, o których istnieniu normalnie zapominam.
Na spacerach często próbuje róznych kwiatów i ziół ( oczywiście odpowiedzialnie to robię -próbuję tego co znam i rozponaję) i cieszę się dziwacznymi smakami. A potem odkładam je sobie w głowie jako smaki kojarzące mi się z latem, psami, spacerami, rzeką, lasem i łąkami.
Ja wolę, żeby mi o zapomnianych kubkach smakowych przypominało dobre jedzenie

Bo te na stałe zapomniane to najczęściej informują mnie o tym, że coś jest gorzkie. A że jestem bardzo wyczulona na gorzkie, to zaraz coś jest dla mnie bardzo niesmaczne.
Za to z latem kojarzą mi się zapachy

Niekoniecznie smaki tylko zapachy. Zapach drewnianego pomostu w lesie nad zalewem, który znam z dzieciństwa, zostanie ze mną pewnie na zawsze. Jak gdzieś czasami też tak pachnie drewno (bardzo rzadko), to zaraz jestem w ośrodku wypoczynkowym, schodzę tymi schodami z drewna na drewniany pomost a potem będę gapić się w raki. Takie są moje wspomnienia. Dziś w tym zalewie prawie raków nie ma, a już na pewno nie tyle, ile za czasów mojego dzieciństwa.
Ach...
Jakiś czas temu ktoś oddawał na grupie Śmieciarkowej poidło ceramiczne firmy Miaustore dla kotów. Można takie kupić za ok. 300 zł (nie licząc kosztów wysyłki). Nie ma filtrów, nie trzeba stale czegoś dokupować. Konstrukcja bardzo prosta, łatwo odkamienić. Miało być zepsute, ale okazało się, że jak się odkręci taką nakładkę rewizyjną, to widać śmigło pompki. Trochę jak filtr w pralce na dole pod okrągłym włazem. I w tym śmigle było mnóstwo sierści. Po wyjęciu pompka natychmiast ruszyła.
Poidło wraz z pompką utopiłam w Virkonie S. Dokupiłam też wtyczkę do ściany, bo tamta była zardzewiała, pewnie ktoś trzymał urządzenie na balkonie. Dziś trochę się mocowałam, żeby odpalić. Okazało się, że poprzedni właściciel przeciął gumowy wężyk łączący pompkę z wylotem a potem próbował go połączyć jakąś plastikową rurką. Dokupił też chyba w sklepie Miaustore wężyk zamienny, ale tego z kolei nie przyciął, więc pompka nie mieściła się wewnątrz najwyższej wieży poidła. Pozamieniałam, przycięłam, włączyłam - działa. I pluska już jakiś czas. I wkurza mnie tym pluskaniem. Jeśli koty nie polubią poidła (a sądzę, że nie, bo bardzo mało zaglądają do misek z wodą, odkąd dolewam im do mokrego żarcia i pilnuję, żeby ciężar właściwy moczu był niski, czyli są dobrze nawodnione), to chyba spróbuję na krótko dać ptakom. Jeśli i one oleją, to może na sprzedaż? Nie wiem. Chlupotanie mnie denerwuje
