Jesteśmy, teraz noc czuwania, po narkozie Cosia mi się wywraca, chce jeść, źle założony kołnierz a ja nic nie chcę ruszać sama. Nie udało się już miejscowo, była narkoza wziewna, króciutko.
Jutro jeszcze na 5 godzin na kroplówkę dożylną do szpitalika, poprawimy co trzeba.
Niestety co do gojenia- rokowania ostrożne

. Bo miejsce paskudne, bo wiek, bo, bo, bo...
Jeżeli znowu szwy nie dadzą rady jedyne wyjście to resekcja całego uszka
Tego nie damy rady, przecież też się nie będzie goić, ja już w nic nie wierzę, nie dam Cosi kroić po kawałku
Jestem trup. NIe mam siły pisać. Za dużo wszystkiego złego.
Wniosek mam jeden- nie trzeba było tej zmiany ruszać, nie ruszać nic u staruszków i staruszek, dać im spokojnie żyć. Tyle, ile zostało, ale w komforcie.
Albo plotę bzdury.
Odpadamy.