Lifter, mieliście niewyobrażalne szczęście.
Ktoś tu na forum ma w podpisie taką sentencję, tak z pamięci cytuję, że nigdy nie wiesz, kiedy po raz ostatni widzisz kogoś... I to prawda niestety.
Ja właściwie chciałam przeprosić za wczorajszy post, nie powinnam pisać o sprawach osobistych, już nie będę. Ale są takie dni, takie noce, gdy wszystko nas przerasta i wtedy coś pisze się samo
Powtórzę sobie milion razy : pomyśl zanim napiszesz, pomyśl zanim napiszesz...
Więc będzie już tylko o kwiatkach i motylkach. O kotach, jeżykach i ślimakach.
Króciutko bo dalej dni pokręcone, wszystko zawieszone, wszystko niepewne.
Ogród cały przed chwilą skończyłam kosić, ja to robię gdy sąsiedzi nie widzą, w koszeniu jestem beznadziejna. Ja koszę bez kosza

. Według mnie trawa potem lepiej rośnie, jakoś jej więcej.
I nie za często, najładniej jest gdy jest łąka i wszystko żyje. I bzyczy. I kwitnie.
Koty mają gdzie się chować, Godoty robią tunele i przeszczęśliwe są wszystkie inne żyjątka.
Ale czasem trzeba chociaż potem jest brzydko

.
Nulka się obraziła na to moje koszenie i sobie poszła, więc nie będzie jej na zdjęciu.
Przytuptał natomiast Godot, bardzo głodny. To nie Jeżynka, to Krzywonos.

Wiem, mam nie karmić, tylko raz w tygodniu, w piątek. Mogę?
A wszystkiemu przyglądała się Cosia, czekała aż Krzywonos się naje i dokończyła jeżową miskę Miamora.

Tu na zdjęciu widać tę zmianę, którą w poniedziałek będziemy usuwać. Konsylium zadecydowało, że najlepiej, najbezpieczniej dla Cosi ze względu na wiek i nie tylko, zabieg będzie w znieczuleniu miejscowym. I bardzo dobrze.
Spokojnej, dobrej nocy.