Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Sigrid pisze::lol: Tak jak prowadzi się kota na smyczy - znaczy wolno.
Na razie na szybko rzeknę, jak mnie kolega Marlon na skraj rozpaczy wczoraj doprowadził.
Już przedwczoraj przyjrzałam mu się krytycznie - czy starzejący się kot może się marszczyćCoś koło wibrysów mu się załamywało, ale ciągle coś się działo, nie było okazji przyjrzeć się bacznie, dopiero rano, jak buzi dawał przypomniałam sobie, że z tym wrednym pyszczkiem jest coś nie tak. Rozgarnęłam mu czarne (tak! rudzielec ma większość wibrysów czarnych) wąsiska, a tam szara narośl
Średnica dochodziła do pół centymetra, miętkie to jakieś było i ohydne. Spanikowałam, wyesemesowałam TŻta, że Marlonisko ma zmiany rakowe na twarzy
i umówiłam na wieczór weta.
Wieczorem TŻ przyjechał z pracy, kocura krytycznie obejrzał i oświadczył, że jego zdaniem to kleszcz. Byłam względem diagnozy sceptyczna, kleszcza widziałam dwa razy w życiu, w tym ostatnio u Aramisa, był mały, czarny i pękaty, a nie rozlazły i kłapciaty na pół mordki.
Wet potwierdził kleszczysko, ponoć nawet nie było specjalnie opite (bo niby skąd u Marlona tyle krwi na mordce, głupi pasożyt), kot dostał tabletkę, tabletkę dostał też Aramis, a ja zostałam z pytaniem, skąd u diabła kleszcz u kota, który najdalej wychodzi na balkon?
Na portkach przyniosłam z działek? A może to jakiś ptasi i dlatego tak dziwnie wyglądał?
egwusia pisze:Po co komu tyle kleszczy.
Zrozumiałabym jakby zamiast krwi wysysały tłuszcz...
Sigrid pisze:...
a ta mi na to:
Bujać to my, a nie nas. I miej sobie tych kotów 15, ale wiedz, ze to nie jest normalne!
...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 32 gości