Jakoś tak w ostatnich dniach Bajka miała teoretyczne urodziny (wspominałam o tym gościnnie u Rudzi). Życzenia jej złożyłam oczywiście, ale uroczyście obchodzimy jednak kolejne adopciny (w grudniu), bo to jest data pewna, a nie zgadywanki na oko

Wstawiłabym obrazek cudnie kwitnącego jaśminowca (dostałam lata temu za jakieś makulatury, był małym, rachitycznym prawie-krzaczkiem, a teraz jest wielki i o tej porze obficie okwiecony.
Tylko te kleszcze… Znów dzisiaj złapałam jednego lubieżnika. Reszta grzecznie tuptała po jasnych spodniach i była łatwa do zlokalizowania i unicestwienia. Dla kleszczy litości nie mam, aż tak daleko moje umiłowanie natury nie sięga…