Wyłapywanie kotek do kastracji

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lut 20, 2024 21:38 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Według mnie najlepsze wyjście to obserwacja domowa. Niech Inspektorzy przyjadą.
Myślę, że u kota wygra instynkt i dzisiaj w nocy, skoro już kot się wysikał, jest duża szansa na to, że coś zje/ lub uzupełni płyny.
Przepisy, które podałem to chyba te, które mają tutaj zastosowanie i ucieczka kota może być podciągnięta pod zapis o udaremnieniu obserwacji( czyli nakaz), natomiast ważne przy karze byłoby określenie, czy było to celowe.

Teraz najważniejsze jest to, aby kot zaczął jeść. Oddanie, transport i nowe otoczenie może kota skazać na kolejny stres i kolejne kilka dni głodówki. Nikt tutaj nie uważa, że szanse na wściekliznę są duże. Szukałem, czy jest coś takiego jak szybki test, ale i tak wynik nie zwolni z obserwacji, bo jest to jedyne uznawane działanie w ustawie. Najlepsze co można zrobić to dać kotu jak najwięcej spokoju, nie zaglądać zbyt często. Nieraz koty odmawiały jedzenia i 3 doby po zabiegu, niektóre nawet potrzeb fizjologicznych w tym czasie nie załatwiły.


Natomiast w teorii podczas wizyty powiatowego lekarza weterynarii ten może uznać, że nie istnieją podstawy do obserwacji( taką decyzje wydaje Powiatowy lekarz weterynarii a nie lekarz wet. z gabinetu)- tak było u nas z Szylką. inspektor był 1 raz, zrobił wywiad, obejrzał kota i uznał, że nie ma zasadności do obserwacji. Wizyta nie była zapowiedziana.

Damian- iza71koty

 
Posty: 1760
Od: Czw paź 31, 2019 12:51

Post » Wto lut 20, 2024 21:49 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Makrelę wędzoną mu zaproponuj, nie oprze się :ok: .
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 19055
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Wto lut 20, 2024 22:54 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

A szylka kogoś pogryzła? Jak to było? Bo chyba mi umknęło?
Acha ten wet od koni to powiedział że kot może tydzień bez wody i dwa tygodnie bez jedzenia wytrzymać. I ja bym miała mu oddać kota.

avinnion

 
Posty: 637
Od: Pon paź 23, 2023 10:49

Post » Wto lut 20, 2024 23:26 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

avinnion pisze:A szylka kogoś pogryzła? Jak to było? Bo chyba mi umknęło?
Acha ten wet od koni to powiedział że kot może tydzień bez wody i dwa tygodnie bez jedzenia wytrzymać. I ja bym miała mu oddać kota.


W sierpniu zabralismy po wypadku kotke( potracona przez skuter). Iza musiala jej m.in podawać leki i podczas tego Szylka ją ugryzła. Iza miała zakażenie i pręgę. Pojechała do szpitala na badania i dostała antybiotyk. W szpitalu musiala powiedzieć, że została ugryziona. Dostala zastrzyk przeciwtezcowy.
Z tą kotką mieliśmy poważny problem, bo nawet się samodzielnie nie wypróżniała. Na szczęście była względnie oswojona. Jednak i tak Izę dziabnęła. Szpital zgłosił ugryzienie, bo każdy taki przypadek jest traktowany jako podejrzany i dalsze procedury to wizyta Inspektora w celu okreslenia ryzyka wystąpienia wścieklizny.

Damian- iza71koty

 
Posty: 1760
Od: Czw paź 31, 2019 12:51

Post » Śro lut 21, 2024 0:44 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

avinnion pisze:Na moje pytanie dlaczego on się może bać, a mnie się każe takiego kora łapać i do niego przywozić i mnie nikt nie chroni to nie odpowiedział.

Ponieważ on jako weterynarz i ewentualny chirurg pracuje dłońmi. Nie może sobie pozwolić na to, że z powodu ugryzienia będzie wyłączony z pracy na dwa tygodnie albo w skrajnych wypadkach na całe życie. A tak się dzieje czasami.
Dlatego w gabinecie weterynaryjnym najczęściej panuje zasada, że agresywnemu psu kaganiec zakłada właściciel. Jeśli nie potrafi sobie poradzić, weterynarz może odmówić obsługi. Nie ma też obowiązku posyłać na pierwszy ogień swojego personelu w postaci technika weterynarii. Może wyprosić klienta i kazać wrócić z nałożonym kagańcem. I nie ma znaczenia, że najczęściej weterynarz i technik mają większe doświadczenie w poskramianiu szarpiących się zwierząt. To nie ich rola, żeby zwierzaka unieszkodliwić i nie mają obowiązku ryzykować nawet pracy w zawodzie (jeśli dojdzie do uszkodzenia ścięgien) z powodu czyjegoś psa.

To tylko odnośnie tego, czemu weterynarz odmawia obsługi zwierzęcia. Resztę historii doczytam za chwilę ;)

avinnion pisze:Ja mam taką ekonomiczną:
https://allegro.pl/oferta/zywolapka-pul ... 3311699597

To nie tak, że nic się do niej nie łapie. Faktem jednak jest, że gdyby ta zapadka była dłuższa to koty bardziej by na niej stawały. Przez jakiś czas miałam większą klatkę , ale do tamtej z kolei nikt nie chciał wchodzić.

Cholera, szkoda, że tu nie zajrzałam wcześniej (myślałam, że jak wątek jest od listopada, to wszystko co ważne zostało napisane a teraz tylko "sprawozdanie" z postępów. Zresztą jak raz czy dwa zerknęłam, to tak właśnie było: "powodzenia" a potem "udało się").
Mam podobną klatkę, tylko większą. I wkładam do niej bardzo konkretną miseczkę oraz bardzo konkretny talerz, dzięki czemu wydłużam część, reagującą na nacisk. Talerz działa jak dźwignia na samą zapadkę i koty bardzo nieświadomie nadeptują.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Śro lut 21, 2024 1:51 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Stomachari dobrze przypomniała o tym ,ze wet może odmówić obsługi takiego zwierzaka
Ja się już kilka krotnie z tym spotkałam
Więcej niż 10 l temu jeździłam do wet dalej ,nakrzyczał ma mnie bo kot mi się szarpał
Powiedział ze on nosi 2 pary rękawiczek I wrazie podrapania nie będzie mógł operować
Sąsiad miał zaszczepić psa , przyjechała , nie chciał pomoc tylko się śmiał ze sobie nie poradziła
Co ja ze swoim miałam
Nawet na rtg muszę trzymać sama
Ten fartuch ciężki a bardzo dużo robiłam rtg

anka1515

 
Posty: 4654
Od: Nie gru 25, 2011 16:05

Post » Śro lut 21, 2024 5:04 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Teraz będę odpisywać w kolejności od najstarszych, które mi się rzuciły w oczy (chyba że się karty pomieszały i zrobił się misz-masz).

avinnion pisze: za mną nie stoi ani renoma, ani znajomości, ani doświadczenie, ani żadna fundacja i nie chce potem mieć kłótni, czy innej awantury, że czyjemuś kotu chce jajca uciąć i go okaleczyć.

Jak najbardziej rozumiem. Dlatego klatkę ustawiam tak, żeby jej nie było widać. Albo po ciemku i przykrytą kamuflującą tkaniną (na śniegu białą, w ciemną letnią noc ciemnozieloną). Okazjonalnie zasłaniam zerwanymi roślinami i gałązkami.
Co nie zmienia faktu, że jak kota złapię, to zawożę na zabieg i nie bardzo się przejmuję tym, czy jest czyjś. Olbrzymia większość ludzi nie przygląda się swoim kocurom dostatecznie, żeby wypatrzeć brak jąder (że o dotykaniu ich pod ogonem nie wspomnę). Poza tym w okresie godów jądra często są bardziej napęczniałe niż zimą (niekiedy różnica jest naprawdę duża), więc jeśli ktoś swojemu kotu za często pod ogon nie zagląda, to i luźną mosznę potrafi pomylić.

avinnion pisze:Przy okazji mam pytanie czy mycie klatki, kuwety, transportera i akcesoriów wystarcza?

Oprócz nielicznych wyjątków klatkę i transporter prawie zawsze po kocie odkażam Virkonem S. Spryskam i zostawiam na godzinę, potem obficie spłukuję. Przy takim zastosowaniu powinien nawet wirusa panleukopenii załatwić (niewiele środków tego bardzo trwałego wirusa eliminuje), a wirusy FIV i FeLV tym bardziej. Jeśli nie testujesz kotów przy okazji zabiegów, to nawet nie wiesz, które są dodatnie, a ponieważ koty w klatkach potrafią się poranić, to klatka (i transporter) stanowią dodatkowe źródło zarażenia. O ile kot być może unikałby kontaktu z jakimś osobnikiem dodatnim, o tyle w klatce jest zmuszony do obcowania z zarazkami. Proponowałabym odkażać.

maczkowa pisze: to nie tak przecież, że pani teraz nagle zacznie wydzwaniać po takim telefonie jakby jej ktoś Ebolę zgłosił. Jak Ty zostawisz sprawę, z wetką wyjaśnisz, to o ile nie trafiłaś na jakiegoś totalnego nadgorliwca w Sanepidzie - sprawa sama się rozwiąze.

A nawet nadgorliwiec, jak będzie wiedział, że chodzi o weta, który pojęcie ma ( a raczej powinien ) a nie malutkie anonimowe dziecko, to nie bedzie szalał, tylko zostawi potencjalnej ofierze

Od około dwóch lat Sanepid bardzo pilnuje spraw wścieklizny. Coś takiego przeszłoby około cztery lata temu, ale teraz nie. Jedynie szybkość działania pozostawia wiele do życzenia, ale samych zgłoszeń raczej nie zagubią i nie zapomną.

maczkowa pisze: wścieklizna przenosi się drogą kropelkową, przez ślinę i tkanki nerwowe, które tu w ogóle nie wchodzą w grę.

Zacytuję za pewną weterynarz, która również artykuł (a może w liczbie mnogiej?) naukowy popełniła, a więc nie jest "jakimś tam wetem" i źródłami posługiwać się umie. Gdy mówiła o drogach zarażenia się psów wścieklizną:
"Droga zakażenia: rany (pogryzienia, zadrapania), inhalacyjna (tkanka płucna), przeznosowa (przez zwój n. trójdzielnego), pokarmowa (bł. śluzowa j. ustnej, p. pokramowego)."
Innymi słowy pies może się zarazić nie tylko jak zostanie pogryziony przez inne wściekłe zwierzę. Oczywiście pies może zjeść truchło zarażonego zwierzęcia, może je powąchać, a w przypadku kota z wątku tego nie było, ale czy jest ktoś w stanie zagwarantować, że na skalpelu nie było tkanki nerwowej? Że tak puszczę wodze fantazji: weterynarz się zacięła (do tego momentu nie była zagrożona, bo z krwią się wirus nie przedostanie), po czym zdjęła rękawiczkę i odruchowo zaczęła wysysać krew z rany. I wtedy ją olśniło, że wirus może się przedostać przez błonę śluzową jamy ustnej.
Tak, to jej błąd (jeden i drugi). Natomiast sama późniejsza panika niekoniecznie była na wyrost - tylko do tego zmierzam.
A co do jej niechęci do szczepienia się. Mam znajomą, która ma tężyczkę i po szczepieniu przeciwko właśnie wściekliźnie dostała ataku. Zagrożenie życia, pogotowie, ratunek w szpitalu, a następnie dostała zespołu Guillaina-Barrego. Po innych szczepieniach nie miała takich atrakcji. Może ta weterynarz boi się z jakiejś przyczyny podobnego ryzyka.

Doris2 pisze:Ja rozmawiałam z weterynarzami o sterylizacji w ten piątek, to mi powiedzieli że oni i tak przed zabiegiem zalecają podawanie przez 4 tygodnie proverę tj. jedną tabletkę 5mg na tydzień, właśnie z tych powodów co tu ktoś pisał odnośnie zwiększonego ryzyka operacji w czasie rui.

Tylko należy podkreślić, że takie zalecenie ma jakikolwiek sens tylko i wyłącznie w przypadku kotki niewychodzącej z domu, którą stale się obserwuje i ma się pewność, że parę minut po podaniu nie poszła gdzieś na bok i nie zwróciła tabletki. Natomiast w przypadku kotek wolo żyjących jest to trochę chybione. Wystarczy jedna pominięta dawka (na przykład właśnie zwrócona), żeby zaczęła się ruja a kotka zaszła w ciążę. Z kolei Provera podawana w czasie ciąży może uszkodzić płody.

Blue pisze: Owszem, sedalin pozwala spacyfikować zwierzę zwykle szybko

O ile pamiętam moja wcześniejsza wet podawała Sedalin dzikawemu kocurowi, którego ode mnie przyjęła na kastrację i ewentualne usunięcie gałki ocznej. Kot jakiś czas przebywał w kennelu i jak któregoś dnia postanowiła zabrać się za zabieg, to mu podała Sedalin. Nie podziałał. Zgodnie z tym, co mówiła, nie było w tym nic szokującego, bo to żel dla psów i koty niekoniecznie na niego reagują.

avinnion pisze:Na moje pytanie dlaczego (...) mnie się każe takiego kora łapać i do niego przywozić(...)

Wrócę jeszcze do tego.
Kot jest niczyj i powinna się nim zajmować gmina. Ale w naszym kulejącym państwie to obywatele przywożą koty na kastracje. Ponieważ zaś ciachałaś kota za swoje pieniądze a nie na koszt gminy, to Ty za kota odpowiadasz - jesteś jego opiekunką. Jeśli nie wyrazisz zgody na regularne łapanie i przywożenie (np. bo się nie da), to zawsze istnieje jeszcze jedna opcja - poddać kota eutanazji i od razu zbadać mu mózg.
Nie, nie polecam tego wyjścia. Próbuję tylko nakreślić, czemu obowiązek spoczywa na Tobie jako opiekunce.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Śro lut 21, 2024 7:29 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

No tak. Mamy jakieś procedury ale jak zwykłego obywatela pogryzie kot to nie ma obserwacji, a jak przez błąd medyczny weta ona się zatnie to już obserwacja jest. Lepszy sort i gorszy sort. Jaka tkanka mózgowa na skalperze??? Czy my mówimy o tym samym przypadku? Gdyby jednak ta wet polizał ranę w takim przypadku to uważam że należałoby jej odebrać prawo wykonywania zawodu. Za głupotę. Poza tym jej rana to jest małe nacięcie mniej niż 0.5 cm. Jak mi to pokazała to było zasklepione i bez plastra nawet. To co tu mówić o jakimś uszkodzeniu rąk chirurga.

Ja z tą wet dokładnie omówiłam jakie zwierzęta jej będę przywozić. Ona wyraźnie potwierdziła że się podejmuje i sobie poradzi, co potwierdziła dodatkowo po pierwszej mega dziczce, która miała problem uśpić do zabiegu, kot jej uciekł i się schował za lodówkę. Rozmawiałam z nią wtedy czy ona na pewno sobie radzi, bo nie będę jej dawać dzików skoro nie ma doświadczenia i ona mnie gorąco zapewniała, ze ma. Do głowy by mi nie przyszło że nie jest zaszczepiona i takie będzie cyrki robić. Ona nie obawia się powikłań tylko zwyczajnie jest sntyszczepionkowcem.

avinnion

 
Posty: 637
Od: Pon paź 23, 2023 10:49

Post » Śro lut 21, 2024 8:00 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Więc tak Onyx dalej nie je i nie pije. Tak od niedzieli ale w poniedziałek była kroplówką. Nie wiem co zrobić jak nie zacznie dziś jeść. Dziś już patyczkiem wysmarowałam mu pyszczek tuńczykiem i nawet się nie oblizał.
Rozmawiałam z inspektor, na domową obserwację się zgodzą pod warunkiem, że ZAPLACE lekarzowi za wizytę i dojazdy dzień 5, 10 i 15 a nie każdy wet zgłasza się do ich rejestru na to. Musiałabym pogadać z lekarzem od koni on mógłby się zgodzić. No więc powiedziałam tej pani, że spróbuję załatwić to z tą wet co się skaleczyła, bo moim zdaniem powinna się do takich wizyt poczuwać. Ona jednak odmawia takich wizyt i miałabym kota do niej wozić. Będę z nią jeszcze na ten temat rozmawiać. Uważam że powinna coś z siebie dać w takiej sytuacji.

avinnion

 
Posty: 637
Od: Pon paź 23, 2023 10:49

Post » Śro lut 21, 2024 8:13 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Stomachari pisze:O ile pamiętam moja wcześniejsza wet podawała Sedalin dzikawemu kocurowi, którego ode mnie przyjęła na kastrację i ewentualne usunięcie gałki ocznej. Kot jakiś czas przebywał w kennelu i jak któregoś dnia postanowiła zabrać się za zabieg, to mu podała Sedalin. Nie podziałał. Zgodnie z tym, co mówiła, nie było w tym nic szokującego, bo to żel dla psów i koty niekoniecznie na niego reagują.


Ogólnie na koty w stresie wiele leków działajacych na układ nerwowy nie działa lub działa paradoksalnie :(
Kilka sytuacji gdy wiem że Sedalin był stosowany - sama też go kiedyś użyłam do złapania rannego kota - zadziałał.

Napisałam o Sedalinie bo ludzie myślą zwykle że jest to lek uspokajający - a to nieprawda.
Kota spacyfikowanego tym preparatem trzeba traktować jako w pełni świadomego i przerażonego - a więc zrobić wszystko by ten stres ograniczać.
A zdarza się że ludzie - za radą weta co gorsza!, podają go np. w czasie podróży albo sylwestra - i są przekonani ze zwierzę śpi spokojnie i się nie boi.
A ono boi się po pięciokroć, bo poza tym że sie boi normalnie, to jeszcze jest sparaliżowane i w pełni świadome.
Ostatnio edytowano Śro lut 21, 2024 8:19 przez Blue, łącznie edytowano 1 raz

Blue

 
Posty: 23906
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Śro lut 21, 2024 8:18 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Czy ktoś ma jakieś rady jak skłonić Onx do jedzenia? I ile może nie jeść zanim powinien dostać kolejna kroplówkę?

Rozmawiałam z wet. Będzie jeździć do mnie ( jak zapłacę) pierwszy przyjazd w ten piątek wieczorem. Ale kroplówki nie poda bo jest 'ryzyko' że ja pogryzie. Jak zdechnie to głowę się bada. Nie wiem czy skoro wszystko samemu trzeba robić to mi jeszcze każą głowę odrąbać samej i dowieźć na testy.

Fundacja nie pomoże, bo nie wiedzą co mogłoby dla takiego kota zrobić. Ten ich wet nie ma też klatki iniekcyjnej i 'takiego podejrzanego' kota nikt nie tknie.
Ostatnio edytowano Śro lut 21, 2024 9:09 przez avinnion, łącznie edytowano 1 raz

avinnion

 
Posty: 637
Od: Pon paź 23, 2023 10:49

Post » Śro lut 21, 2024 8:55 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

A mięsko pokrojone próbowałaś ?
Mleko
Może w pobliżu jest sklep zoologiczny i są myszy czy coś mrożone
Serek żółtko coś naturalnego
Szczerze u mnie były koty przyplątane co rzucały się na skórki z ogórka kartofli
Ta kotka co teraz jest u mnie na chleb kartofle

anka1515

 
Posty: 4654
Od: Nie gru 25, 2011 16:05

Post » Śro lut 21, 2024 9:11 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Wszystko próbowałam oprócz makreli wędzonej i kurczaka wędzonego co zaraz zakupie. No i myszy nie złapie a tu nie ma gdzie kupić. Chyba że moje koty przyniosą ale ostatnio coś nie chcą się dzielić. Ale może taką nadgryziona by zechciał.

avinnion

 
Posty: 637
Od: Pon paź 23, 2023 10:49

Post » Śro lut 21, 2024 9:12 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

, ugotowane mięsko np. udko.
Żadne niebo nie będzie niebem, jeśli nie powitają mnie w nim moje koty.

Myszorek

 
Posty: 5078
Od: Czw sie 08, 2019 8:34

Post » Śro lut 21, 2024 9:14 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

A coś surowego z podrobów? Co myślicie nada się?

avinnion

 
Posty: 637
Od: Pon paź 23, 2023 10:49

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot], kasiek1510 i 43 gości