avinnion pisze:Ita mądrze piszesz, ale jakby jej się jednak coś stało to ja bym miała wyrzuty sumienia. Rozmawiałam o tym z mężem i on mówi, że po tym jak on się szczepił na wściekliznę to mu lekarz powiedział że obserwacja kota jest tylko po to, żeby można wykluczyć wściekliznę i np nie szczepić wszystkimi dawkami szczepionki.
Jeśli zdecydujesz się hmmm... być nieostrożna - absolutnie koniecznie musisz dać wetce znać i to natychmiast!
Ona w takiej sytuacji ma prawo - ale i zdroworozsądkowy obowiązek zaszczepić się za darmo. Jeśli się nie zaszczepi - to będzie już jej decyzja.
Im więcej czasu minie od ekspozycji - tym prawdopodobieństwo że lekarz zakaźnik każe podać immunoglobuliny jest większe - a to już nie przelewki, podaje się je w szpitalu, jest pewne ryzyko wstrząsu, jest to bolesne i jeśli wetka to nie chuchro - to dostanie kilka zastrzyków całkiem przykrych (podaje się je w ilości zależnej od masy ciała, w uda i pośladki).
Jeśli nie dasz wetce znać, ona Ci każe stawić się z kotem do badania a Ty wtedy powiesz że kot Ci uciekł - to może oskarżyć Cię o narażenie jej życia.
Wścieklizna jest chorobą zwalczaną z urzędu, tym bardziej że to kot wolnożyjący. A Ty zostałaś przy świadkach poinformowana o konieczności kwarantanny, pewnie jest taki zapis w dokumentacji i o ile przy Twojej nieuwadze różnie może być - to zrobiłabym wszystko żeby siebie także zabezpieczyć.
I również wetkę - skoro istnieje nawet cień szansy że kot faktycznie był zarażony - a skoro żyje na terenie gdzie są listy to takie ryzyko istnieje. Jeśli nie będzie możliwości go obserwować i potwierdzić że nie zarażał wścieklizną w momencie ugryzienia to nie tylko wyrzuty sumienia będą z Twoim udziałem jeśli okaże się że pechowo był chory albo Ty ukryłaś fakt że uciekł i okłamywałaś wetkę.
Nie mówiąc że w takiej sytuacji może też oskarżyć Cię o narażenie na ogromny stres etc. Może być też tak że ona to już zgłosiła jednak do sanepidu.
Przy zagrożeniu - choćby minimalnym - zarażenia wścieklizną - uruchamiane są procedury na których możesz się mocno przejechać jeśli będziesz za bardzo kombinować.
Kot uciec zawsze może, zdarza się.
Ale ukrywanie tego faktu etc - to kopanie dołka pod sobą. I to głębokiego.
Jednak - zadzwoniłabym do Sanepidu przed ewentualnymi działaniami i upewniłabym się czy kontakt z krwią kota w takiej sytuacji wymaga kwarantanny tegoż. Ze chciałaś się teoretycznie spytać bo masz kontakt z kotami bla bla.
Bo byłam świadkiem gdy ktoś domagał się szczepienia na wściekliznę po ubabraniu się w krwi zwierzaka (od góry do dołu, tryskała) ale lekarz zakaźnik odmówił darmowego szczepienia, uznając że ryzyko nie istnieje.