Wyłapywanie kotek do kastracji

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon lut 19, 2024 17:47 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Hana pisze:
avinnion pisze:/../ W związku z tym, że ona się nie chce szczepić bo szczepionka 'nie jest obojętna dla zdrowia ' to ja mam teraz 30 dni obserwować tego kota u SIEBIE, bo teraz jest zmiana w przepisach i dopuszcza się obserwacje domową. /.../

Jak rozumiem, obserwację domową dopuszcza się, gdy domowe nieszczepione zwierzę kogoś ugryzie/podrapie. Tutaj jednak jest mowa o dzikim kocie. Pomysł "domowej obserwacji" dzikiego kota brzmi irracjonalnie. 8O
Coś ta pani wet wymyśla... Lekarka, która na co dzień pracuje ze zwierzętami ze środowiska wiejskiego, boi się szczepienia?


Też jestem w szoku. Zwłaszcza że mnie tym wszystkim uraczyli przy odbiorze kocura.

Onyx na razie nie chce jeść. Wisi pod sufitem klatki jak nietoperz w skurczu. Pić też nie chce, a podobno wetka mu dała leki na pobudzenie apetytu, bo mówiłam jej że wczoraj też nie chciał po łapance nic wszamac.
Ostatnio edytowano Pon lut 19, 2024 17:49 przez avinnion, łącznie edytowano 1 raz

avinnion

 
Posty: 637
Od: Pon paź 23, 2023 10:49

Post » Pon lut 19, 2024 17:49 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

POWODZENIA Onyx :ok:

egwusia

Avatar użytkownika
 
Posty: 4848
Od: Pt paź 10, 2008 15:17
Lokalizacja: Chojnice

Post » Pon lut 19, 2024 18:00 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

avinnion pisze:
makrzy pisze:Ja na Twoim miejscu zadzwoniłabym do Pani wet, z płaczem, ze kot uciekł, nie wiem jak to się stało, tyle co wyszłaś, uciekł, rozwalił drzwiczki (podważył je) a garaż miał otwarte drzwi, i zwiał i nie ma go i, ze Ci przykro.

Jak zostawisz kota w klatce u weta to go uśpią.
Znam taki przypadek, lata temu na wsi w której mieszkałam, kot zadrapał (rzekomo ugryzł chłopaka), wzięli do weta i uspali :placz: :placz: :placz:

Wydaje się i tak, że jesteś już spalona u tej wetki, wygląda na to, że musisz szukać drugiego gabinetu, szkoda kocurka, taka dzicz nie da rady miesiąc w klatce :placz:

Swoją drogą, jakie to wszystko do du...y za przeproszeniem.
Nie bała się wścieklizny dopóki się nie zacięła, a to cały czas był ten sam kot.


No przecież poprzednich kastracji też się nie bała robić.
Kurde czemu nie napiszecle, że to ona powinna być u mnie spalona, a nie ja u niej :?


Fakt, zabrzmiało niefortunnie :oops: :
To ona jest u Ciebie spalona :evil: .
Niestety, to nie zmienia faktu, że wygląda na to, że musisz szukać, sensownego weta...

Są koty, które potrafią otworzyć klatkę kenelową, właśnie podważając drzwiczki, trzeba na to bardzo uważać, okazało się że Onyx to taki właśnie cwany kot :ryk: .
No cóż kolejne doświadczenie na przyszłość będziesz wiedzieć, żeby kenelkę zabezpieczyć trytytkami...

makrzy

 
Posty: 1051
Od: Sob sie 04, 2018 14:23
Lokalizacja: śląsk

Post » Pon lut 19, 2024 18:06 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Ta weterynarz coś kręci.

Przecież ja w zeszłym tygodniu byłam na SORZE po zadrapaniu przez dzikiego kota.

To SOR uruchamia taką procedurę, a nie weterynarz. Mnie dali szczepienie przeciw tężcowi, antybiotyk na SORZE. Potem zgłosili sprawę do Sanepidu. Sanepid zadzwonił że powinnam zaszczepić się teraz na wściekliznę, ale ja nie miałam jak dojechać do Krakowa, więc przystali na samej obserwacji kotki, która miała trwać 2 tygodnie. Kotka miała być zabrana, lub z racji tego że miałam ją leczyć jeszcze w domu, obserwacja miała być robiona w domu przez Inspekcję weterynaryjną.

Kotka niestety zmarła i oni zabrali jej szczątki i zbadali. Nie miała wścieklizny.

To szczepienie na wściekliznę kosztuje ok 200zł. Tak widziałam w Internecie, ale w przypadku procedury pogryzienia czy podrapania przez dzikie zwierzę jest darmowa.

Przypuszczam że lekarz weterynarii sama nie chce mieć jakiś kłopotów z pracą. Przecież jakby zgłosiła zdarzenie to pewnie nie mogłaby pracować z innymi zwierzętami żeby nie przenieść na nich tej choroby, a może nawet zostałoby to poczytane za jakąś nieprawidłowość z jej strony że nie była zaszczepiona.

Zadzwoń gdzieś dalej do Sanepidu lub Inspekcji weterynaryjnej. Jak boisz się dzwonić do siebie w okolicy bo boisz się że się przyczepią, to zadzwoń np. do Krakowa albo do Warszawy. Procedury wszędzie wyglądają tak samo.

https://enel.pl/usluga/szczepienie-p-ws ... e-dorosli/

Doris2

 
Posty: 772
Od: Pon lut 05, 2024 13:43

Post » Pon lut 19, 2024 18:07 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

No człowiek się uczy całe życie.

Bardzo Wam dziękuję za wsparcie. Poczułam się lepiej i to dużo dla mnie znaczy. Jesteście wspaniałe!

avinnion

 
Posty: 637
Od: Pon paź 23, 2023 10:49


Post » Pon lut 19, 2024 18:11 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

My poszliśmy prywatnie bo na SORze u nas są kolejki kilkugodzinne. Co najmniej. Pewnie stąd dużo zapłaciliśmy i mąż dostał cztery dawki czy pięć w odstępach, no ale to już nieważne.

avinnion

 
Posty: 637
Od: Pon paź 23, 2023 10:49

Post » Pon lut 19, 2024 18:13 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Powiedz tej weteryniarce że takie jest ryzyko zawodowe jej profesji i nie powinna Panią za całą sytuację winić. Przecież Pani ostrzegła ją że to jest dziki kot a nie normalny domowy. Powinna była bardziej uważać np. podwójne rękawiczki albo np. jak nie chciała robić zabiegu to mogła odesłać do kogoś innego.

Takie zdarzenia to ryzyko zawodowe, a jak się nie zaszczepiła choć ma taki a nie inny zawód to czemu ma pretensje do Ciebie?

Doris2

 
Posty: 772
Od: Pon lut 05, 2024 13:43

Post » Pon lut 19, 2024 18:21 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Doris żadna ze mnie pani, proszę Cię :) tu jesteśmy wszyscy na ty. Masz rację zwłaszcza że ona się sama przyznała, że się zamyśliła więc według mnie to jest błąd z jej strony. To nie tak, że ten kot ja ugryzł, on już był znieczulony, ona się zamyśliła i się zraniła skalpelem. Więc tylko i wyłącznie jej wina i jej odpowiedzialność.

avinnion

 
Posty: 637
Od: Pon paź 23, 2023 10:49

Post » Pon lut 19, 2024 18:36 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

szok jak przeczytałam ten wpis z żądaniem wetki byś przetrzymywała kota , bo ona popełniła błąd.

W 100 % zgadzam się z dziewczynami - KOT ZAWSZE MOŻE UCIEC.
Tyle, że ja bym nie informowała o tym absolutnie wetki - niech sobie myśli że zrobiłaś jak chciała. Jest ostatnią ...... że Cię tak potraktowała, więc na PRAWDĘ nie zasługuje. A kot nie zasługuje na klatkę przez miesiąc, ani Ty na dodatkowy ogromny obowiązek za to, że ona nie umie skalpelem się posługiwać. Do tego pewnie będziesz musiała z nią jeszcze współpracować, więc - niech ten kot "siedzi" (w jej głowie - nie w Twojej klatce) . Gdyby nagle coś jej do głowy przyszło "proszę przynieść kota" wtedy mówisz, że Ci przykro ale kot Ci uciekł podczas ładowania do transportera " i już. Co ona wtedy zgłosi i gdzie ? Skargę na siebie i swoją nieudolność , czy na swoje bezprawne żądania .

Wścieklizna kocia jest tak rzadka- a do tego trafienie takiego kota bezobjawowego- nie ma się o co martwić, nic tej mendzie nie będzie. Kota obserwuj z daleja jak zechce przychodzić.

ita79

Avatar użytkownika
 
Posty: 877
Od: Sob lut 05, 2022 2:08
Lokalizacja: Biała Podlaska

Post » Pon lut 19, 2024 19:23 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Avinnion, wszystko jak w powyższych postach,
a poza tym:
Gdyby ktokolwiek chciał zabrać kota "na obserwację/kwarantannę" albo nakazał gdzieś go wozić - nie zgadzaj się. Bo może zostać obiektem eksperymentów medycznych.
Spotkało to domowego kocurka moich znajomych, na którym testowano leki, czego nie przeżył. Kot był młody, zdrowy, ale miał pecha, że do pokoju wpadł nietoperz. Spanikowany właściciel złapał nietoperza, zabił go i... wyrzucił, a kota zgłosił do służb, bo "może został pogryziony". Wścieklizny oczywiście nie stwierdzono, kot zresztą nie był pogryziony. Niestety, naiwni (żeby nie powiedzieć gorzej) opiekunowie przystali na wszystko co im proponowano czy nakazano, wozili kota na wizyty i jeszcze cieszyli się, że kot jest przebadany od stóp do głów i to za darmo :roll:

Tak więc najlepszym wyjściem jest wypuszczenie kota najszybciej jak się da.
Obrazek

violet

 
Posty: 4631
Od: Pon sty 07, 2013 17:17
Lokalizacja: koło Torunia

Post » Pon lut 19, 2024 20:01 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Też by mi taki kot uciekł...
Obrazek

andorka

 
Posty: 13645
Od: Wto kwi 25, 2006 22:33
Lokalizacja: Łódź-Polesie

Post » Pon lut 19, 2024 20:03 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Ita mądrze piszesz, ale jakby jej się jednak coś stało to ja bym miała wyrzuty sumienia. Rozmawiałam o tym z mężem i on mówi, że po tym jak on się szczepił na wściekliznę to mu lekarz powiedział że obserwacja kota jest tylko po to, żeby można wykluczyć wściekliznę i np nie szczepić wszystkimi dawkami szczepionki. Natomiast każdy w takiej sytuacji powinien od razu się leczyć szczepionka bo to jest śmiertelna choroba. Więc mnie to dziwi, że wet jednak nie umie się w takiej sytuacji zachować i zrzucą na mnie odpowiedzialność za całą sytuację i dodatkowo jakby nie było mnie naraża skoro ma podejrzenie wścieklizny.
Możliwe jest, że pani mi kota wydała bo ja bym na pewno za zabieg nie zapłaciła gdyby mi tego kota chcieli jednak zatrzymać na te obserwację. No i jak pisała Doris możliwe że ona jakby to oficjalne zgłosiła to by nie mogła pracować ze zwierzętami na czas 'leczenia'.
Ja jestem naiwna życiowo i lepiej mi z kotami się dogadać niż z ludźmi. Nie umiem się odnaleźć w takich sytuacjach.

avinnion

 
Posty: 637
Od: Pon paź 23, 2023 10:49

Post » Pon lut 19, 2024 20:12 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Mnie ugryzł mój osobisty kot i goiłam się trzy tygodnie, ropiejąc strasznie. Ten sam mój kocur pogryzł p. weterynarz, która mu się nie podobała, jak ją przepraszałam, to mi tylko powiedziała : ryzyko zawodowe, nie ma sprawy.

aania

 
Posty: 3245
Od: Pt lis 11, 2005 22:48

Post » Pon lut 19, 2024 20:38 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

avinnion pisze:Ita mądrze piszesz, ale jakby jej się jednak coś stało to ja bym miała wyrzuty sumienia. Rozmawiałam o tym z mężem i on mówi, że po tym jak on się szczepił na wściekliznę to mu lekarz powiedział że obserwacja kota jest tylko po to, żeby można wykluczyć wściekliznę i np nie szczepić wszystkimi dawkami szczepionki.


Jeśli zdecydujesz się hmmm... być nieostrożna - absolutnie koniecznie musisz dać wetce znać i to natychmiast!
Ona w takiej sytuacji ma prawo - ale i zdroworozsądkowy obowiązek zaszczepić się za darmo. Jeśli się nie zaszczepi - to będzie już jej decyzja.
Im więcej czasu minie od ekspozycji - tym prawdopodobieństwo że lekarz zakaźnik każe podać immunoglobuliny jest większe - a to już nie przelewki, podaje się je w szpitalu, jest pewne ryzyko wstrząsu, jest to bolesne i jeśli wetka to nie chuchro - to dostanie kilka zastrzyków całkiem przykrych (podaje się je w ilości zależnej od masy ciała, w uda i pośladki).
Jeśli nie dasz wetce znać, ona Ci każe stawić się z kotem do badania a Ty wtedy powiesz że kot Ci uciekł - to może oskarżyć Cię o narażenie jej życia.
Wścieklizna jest chorobą zwalczaną z urzędu, tym bardziej że to kot wolnożyjący. A Ty zostałaś przy świadkach poinformowana o konieczności kwarantanny, pewnie jest taki zapis w dokumentacji i o ile przy Twojej nieuwadze różnie może być - to zrobiłabym wszystko żeby siebie także zabezpieczyć.
I również wetkę - skoro istnieje nawet cień szansy że kot faktycznie był zarażony - a skoro żyje na terenie gdzie są listy to takie ryzyko istnieje.
Jeśli nie będzie możliwości go obserwować i potwierdzić że nie zarażał wścieklizną w momencie ugryzienia to nie tylko wyrzuty sumienia będą z Twoim udziałem jeśli okaże się że pechowo był chory albo Ty ukryłaś fakt że uciekł i okłamywałaś wetkę.
Nie mówiąc że w takiej sytuacji może też oskarżyć Cię o narażenie na ogromny stres etc. Może być też tak że ona to już zgłosiła jednak do sanepidu.
Przy zagrożeniu - choćby minimalnym - zarażenia wścieklizną - uruchamiane są procedury na których możesz się mocno przejechać jeśli będziesz za bardzo kombinować.
Kot uciec zawsze może, zdarza się.
Ale ukrywanie tego faktu etc - to kopanie dołka pod sobą. I to głębokiego.

Jednak - zadzwoniłabym do Sanepidu przed ewentualnymi działaniami i upewniłabym się czy kontakt z krwią kota w takiej sytuacji wymaga kwarantanny tegoż.
Ze chciałaś się teoretycznie spytać bo masz kontakt z kotami bla bla.
Bo byłam świadkiem gdy ktoś domagał się szczepienia na wściekliznę po ubabraniu się w krwi zwierzaka (od góry do dołu, tryskała) ale lekarz zakaźnik odmówił darmowego szczepienia, uznając że ryzyko nie istnieje.

Blue

 
Posty: 23904
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 57 gości