mziel52 pisze:Radzę przed konsultacjami skopiować do pliku wszystkie opisy i reakcje Sówki z tego wątku dla wetów . Bo w gabinecie na szybko to się nie opowie, lepiej dać im wydruki i kopie wyników.
W zaleceniach z lecznicy gdzie jesteśmy zarejestrowani do dr. Gójskiej jest by jeszcze przed wizytą przesłać mailem wyniki a przy zapisie prosili o informację jaki jest problem.
Wątek jest zbyt długi i moje opisy w nim zajęłyby sporo miejsca, ale planuję go wykorzystać do zrobienia jego skróconej wersji - z datami ważniejszych zdarzeń.
Podobnie bezcenny będzie dla mnie wątek pierwszy Sówki, z tym co działo się po znalezieniu - dopiero teraz czytając go zdałam sobie sprawę ile rzeczy mi umknęło i po prostu o nich już nie pamiętałam - a mają ścisły związek z tym co się dzieje obecnie.
Swoją drogą - a propo przypadłości metabolicznych. Znałam kiedyś rodzinę z chłopcem który w wieku 4 lat zasnął w przedszkolu i nie dało się go dobudzić, szpital, na szczęście szybka diagnoza i go uratowano - choć układ nerwowy troszkę oberwał

. Okazało się że ma kwasicę propionową. Ale nie o tym chciałam. Chłopiec od urodzenia był totalnym niejadkiem który chciałby się odżywiać jedynie chlebem i niektórymi warzywami. Wyczuwał najmniejsze ilości przemycanego mięsa, jajek etc.
Był malutki, ale w dolnych granicach skali więc paniki nie było - zrzucano to na jego skąpą dietę (lekarze - bo rodzice czuli że coś jest nie tak i odwiedzali różnych).
Po postawieniu diagnozy okazało się że chłopiec jakimś tajemniczym zmysłem wyczuwał co mu szkodzi i jadł wyłącznie to co jest dozwolone w jego diecie oraz w ilości takiej jakiej mógł, tyle by przeżyć i rosnąć. Dzięki temu mimo dosyć zaawansowanej postaci choroby dożył w zdrowiu w sumie wieku przedszkolnego ale dostał jakiejś infekcji i nie dal rady.
Przypomniała mi się ta historia - bo pamiętam że chłopiec miał co kilka miesięcy brać antybiotyk gdyż niektóre bakterie jelitowe produkują coś - w co zamieniały się białka których nie potrafił metabolizować prawidłowo. I nawet przy przestrzeganiu diety poziom tej substancji okresowo mógł rosnąć poza bezpieczny poziom.
A Sówce prawdopodobnie antybiotyk też pomógł - absolutnie dziś już nie siedziała w przedpokoju, oby nie zapeszyć - nie ma ataków choć bierze już śladową ilość leku przeciwpadaczkowego.
Staram się wiązać wątki i szukać powiązań.
Trudno jest czasem powiedzieć co faktycznie ma związek a co jest przypadkiem.
Tym bardziej że czasem działamy z kilkoma rzeczami - dostaje też dodatkowy lek na wątrobę i na poprawienie przepływu żółci.
Niech się mądrzy postarają i coś z tej całej historii wyciągną - mam nadzieję.
Jakbym była specjalistką to bym wiedziała co jej jest

Ale dziękuję za miłe słowa - jednak należą się naszej Doktor, to ona wymyśla kolejne drogi, ja jej czasem co najwyżej coś podpowiem
