Rozłożyła mi się 9,5r kotka, zrobiła się spokojna, osowiała i wymiotowała.
Wizyta u weta i diagnoza nowotwór wielonarządowy na jelicie i węzłach chłonnych, nie operacyjne kot się męczy i zalecana eutanazja
Poszedłem do drugiego weta potwierdził to co powiedział wcześniejszy, że na 80% tego się nie wytnie ale to nie tak, że trzeba kota już usypiać zaproponował opiekę paliatywną steryd, p bólowe itd... ogólnie kotka wydobrzała trochę je to co najbardziej lubiła ...
No dobra ale stwierdziłem, że jeszcze spróbuje gdzie indziej w innym mieście w większej przychodni
Zrobili USG, wet potwierdził wcześniejsze diagnozy 2 guzy(podejrzenie chłoniaka), czyli przerzut jeden ok 4,5x5cm. Stwierdził, że guz z jelita można by wyciąć ale tego z węzłow chłonnych już nie i skoro kot je i się załatwia to nie ma sensu go kroić bo nie usuwa to problemu a jednak ingerencja, rekonwalescencja itd...
Zrobiono również biopsję do badań histpat
Więc albo opieka paliatywna albo chemia...
Podczas chemii oczywiście sterydu i p bólowe.
Wet twierdzi, że jeśli kot dobrze zareaguje na chemię i guzy się zmniejszą bardzo lub znikną to można zyskać ok 1 rok może do 2 lat.
Wstępnie się zdecydowałem, chemia ma być w aptece na jutro. Zdaje się Leukeran 1tab 2mg co 48h
Ale... No właśnie zastanawiam się nad sensownością tego przedsięwziecia czy to nie jest tak, że ja za bardzo chcę utrzymać tego kota dla siebie a on może wolałby sobie nieświadomie usnąć nieprzechodząc tego wszystkiego? Ludzie mamy inną świadomość nie chcemy odchodzić żegnać się z bliskimi, kot o tym nie myśli czuje, że go boli, że się źle czuje, wizyty u weta itp
Więc jak to jest według was bo większość pewnie miała takie rozmyślenia mając kota onkologicznego.
Nie bez znaczenia jest dla mnie to, że fizyczne wizyty u weta w innym miesicie są dla mnie b męczące i problematyczne bo jestem osobą w pewnym sensie niepełnosprawną i jest to dla mnie spore obciążenie również w samopoczuciu na dłuższy czas i to mnie najbardziej w tym wszystkim boli.


