Łazi, mizia się, nie ma śladu ataków... Choć jeden z leków przeciwpadaczkowych dostaje już w dawce 1/4 tego co brała i nie bierze sterydu.
Często liże tylne łapki, nie wiem z czego to wynika, może tam też jej wraca czucie bo było zaburzone?
No i ponieważ czuje się ok i nie ma ataków - widać gdy zachowuje się troszkę inaczej, jest troszkę ospała albo drze się że głodna. Zbadałam jej cukier dwa razy w takim momencie - raz wyszło 62 a raz 50.
Ona miała spadki poziomu glukozy już wcześniej, ale w czasie dłuższych ataków (na początku jej historii padaczkowej kilka razy jej zmierzyłam cukier), mówiłam o tym neurologom ale twierdzili że to normalne, dlatego koty po atakach często mają napad apetytu, nawet jeśli jest to atak bez drgawek.
Na sterydzie miała cukier ok, pewnie jej go trochę podnosił. Teraz go nie dostaje i wygląda że ona ten cukier w krwi ma niskawy okresowo.
Nie narzeka - dostaje częściej jeść

Doczekałam się dzisiaj odpowiedzi od szefa kliniki w której badaliśmy płyn.
Nie wiem czy odpisał ot tak bo znalazł w końcu wolną chwilę, czy zadziałał mój drobny argument w drugim mailu co zrobię jeśli nie odpisze

Nie mam wyjścia, biorę za dobrą monetę to co napisał - że płyn oglądał tuż po pobraniu, pół godziny później, wiedział że nie ma w nim bakterii ani za dużo komórek, część na pcry i poziom białka wysłał do labu a część do oceny jakie to są dokładnie komórki zakonserwował i miały być zbadane później - ale nie było go kilka dni i stąd opóźnienie - bo sam chciał to zrobić a nie mógł od razu bo próbka potrzebuje chwili by się nadawać do badania.
Glukozy nie zbadał bo kotu pobiera się płynu malutko, tu jeszcze szedł na PCR i białko plus to zakonserwowane do wybarwienia.
Troszkę mi tu zgrzyta - bo dlaczego w takim razie gdy odbierałam kotkę kilka godzin po zabiegu to mi nie powiedziano że nie ma bakterii a ilość komórek jest ok więc to raczej nie sprawa bakteryjna na ile to można stwierdzić (skoro już było wiadomo i nic więcej tydzień oczekiwania na wynik nie wniósł a na moje pytanie jak wyglądał płyn wetka powiedziała że mi nie powie bo to będzie wiadomo dopiero po badaniu czy jest prawidłowy czy nie - czasem wygląda pięknie a wychodzą cuda w badaniu, bywa też na odwrót) i czy naprawdę zmierzenie poziomu glukozy wymagało takiej ilości płynu że nie było możliwości jej oznaczyć?
No ale odpisał i tak to wszystko uargumentował że pozostaje mi w to wierzyć.
Tym bardziej że wszystko wskazuje że Sówkę dręczy jednak metaboliczna historia i w naszym wypadku nawet jeśli można było lepiej ten płyn zbadać lub przekazywać informacje o tym co już zbadano - to wiele by to nie zmieniło w naszej sytuacji.