

Potknęłam się wczoraj o jeża, potoczył się jak piłka

Potem wystawiłam talerz z Felixem dla zewnętzrnego kocurka i tę miskę ze Smillą dla jeża. Talerz dla jeży niewygodny, wiosną jeden w niego wszedł i go katapultował wraz z jedzeniem, miska lepsza, niska i stabilna. A kocurkowi zbyrzdła Smilla, czyli wszystko świetnie zaplanowałam. Niestety zwierzaki były innego zdania: kocurek rzucił się na miskę jeża, zostawił sporo Felixa, a później jeż wylizał do czysta talerz, kompletnie ignorując miskę

Nie podoba mi się, jak zewnętrzny kocurek stawia tylne łapy. Jakoś tak mu uciekają. Jak bym miała być czarnowidzem, to bym powiedziała, że to wygląda jak dysplazja obu stawów biodrowych. Ale to aż nieprawdopodobne, więc może to inna przyczyna.
W tym roku po raz pierwszy udała mi się w doniczce na dworze kocimiętka. Wyrosła gęsta i masywna. Wybierałam gatunek dziki a nie odmianę ozdobną, żebym mogła potem dawać kotom. Znacie pewnie te przeróżne filmiki, na których koty głupieją przy kocimiętce, objadają się nią, ślinią, potem tarzają, aż wreszcie pijane zasypiają w wonnych krzaczkach. Nic z tych rzeczy. Nawet jak kwitła nie budziła zbyt dużego entuzjazmu. Z kotów na dworze tylko jeden i tylko raz trochę się o nią oceirał. Kwiatki przyniesione do domu budziły zainteresowanie, ale tylko niektóre koty postanowiły je zjeść.
No nic, nadchodzi jesień, moje roślinki zmarnieją, więc ścięłam wszystkie duże pędy i przyniosłam do domu do ususzenia. Kotom dałam jedną gałązkę. Amiś pacał łapą, jakby go miała użądlić. Tylko Ekslibris wpadł na to, aby skonsumować liście. Potem położył się na kanapie na resztkach łodyżki i zasnął. Może spał nieco mocniej niż zwykle, bo późniejsze poruszenie go wybudziło tak, że aż się poderwał. Dopiero dziś kanapa pachniała Amisiowi ponętnie po wczorajszej kocimiętce. Zaczął lizać materac, potem się ocierał i próbował gryźć. Dałam więc kolejne dwa pędy rośliny. Trochę pociamkał, ale bez przekonania. Pachnąca kanapa była jednak ciekawsza. Ekslibris bronił obu gałązek, przeganiał konkurentów z miauczeniem, chociaż sam zjadł tylko trochę. Aliś krążył wokół wetkniętego pędu w szparę pudła z Felixami, nie wiedząc, co ma z tym zrobić.
Chyba mam jakąś dziwną tę kocimiętkę.
Nagle zrobiło się obrzydliwie zimno. Wystawiłam podgrzewacz do poidła i postawiłam stalową miskę. Sprawdzało się zimą. Podgrzewacz był cały czas w domu, odkąd zrobiło się cieplej wiosną. Niestety coś musiało w nim zardzewieć, bo teraz ledwie bździ lampką. Zobaczę rano, czy się rozruszał i czy dał radę podgrzać miskę.
Bardzo chciałabym znaleźć zewnętrznemu kocurkowi dom
