Hej. Czytam wasze historie, myślę że przeczytałam z ogromnym wzruszeniem niemal większość pokrewnych wątków i jestem pod wrażeniem waszych doświadczeń, ale też ogromnej wiedzy. Bardzo dziękuje światu i wam, ze jest takie miejsce.
Również mierzę się z „wyrokiem”. Rak kości. Przemek jest kochanym, inteligentnym i grzecznym brytyjczykiem. Wyjątkowym. W październiku skończyłby 14 lat.
Prawdopodobnie kostniakomięsak w okolicach kości jarzmowej. Diagnoza na podstawie RTG. (Robiliśmy je u lek wet Bandury, rokowania według nich to miesiac życia)
Obecnie naszym prowadzącym jest lek wet Sujkowski. Leczymy paliatywne, narazie tylko chodzimy na zastrzyki przeciwzapalne co trzy dni. Apetyt jest, nieduży, ale je. Byliśmy na konsultacji u lek wet Kiezy. Zaproponował chemioterapię metronomiczna. Leki przygotowują sami. Podawane miałyby być w formie kapsułek, w b. małych dawkach, ale codziennie. Pytałam o wady takiej formy leczenie, ale usłyszałam, ze praktycznie efekty uboczne nie występują. Wzbudziło to moje wątpliwości.
Morfologia i biochemia w miarę w porządku…
Choć wątpliwości (moje) wzbudza ALT - 182. (norma to 91) Kot przyjmuje Hepatiale Forte. Od momentu zrobienia badań czyli ok. miesiąca)
Poza tym jedynie T4 poza normą - 3 (norma to 2.5)
Nie zlecono poza RTG, morfologia i biochemia innych badań. Czy powinnam zadbać o coś jeszcze?
Może któraś z was miała do czynienia z taka forma leczenie, bądź orientuje się co nieco na ten temat? Czy w przypadku kostanikomięsaka jest to gra warta świeczki?
Dla mnie najważniejsze jest jedno - nie chce żeby cierpiał. Narazie wyleguje się na pleckach i nie widzę oznak bólu.
Mamy tez termin u lek wet Miazgi niestety 19.09… Nie wiem czy kotek dożyje.
