W pierwszych dniach pobytu w szpitaliku wydawało się, że będzie dobrze. Ustabilizują się wyniki, wyrwą zęby... Wróci do nas. Do nas, do domu. Nie wróciłaby na wolność.
Ale...
W niedzielę wieczorem zadzwonił wet, że Igunia bardzo cierpi i są wskazania do eutanazji. Że robili wszystko co mogli ale kot poddał się i odchodzi. Nie reaguje na leki.
Mała po pierwszych lekach podniosła się. Zaczęła jeść. Wzbudziła nadzieję. Choć była słaba walczyła . Niestety, to była chwilowa poprawa. Wyniki zaczęły spadać. Temperatura też. Jeszcze liczono, że usg wyjaśni sprawę złych rokowan i da radę coś zrobić. Niestety, w kocie było wszystko prawidłowo. Nie znaleziono przyczyn tak gwałtownych zmian na gorsze.
Mimo walki o kota Idze siadała temperatura a morfologia i reszta były tragiczne. Szpik nie wytwarza czerwonych krwinek. Dzieciak dusił się. Wet stawiał trochę na zatrucie. Ale patrząc na czas ile ją łapałam, wykluczono tą opcję. Według niego Iga cierpiała na ostrą auto agresję, którą nie można zatrzymać. By Igunia nie cierpiała dłużej pozwolono jej odejść.
Płakałam ja. Płakała Ania. Jednak dobro Małej było najważniejsze.
Może gdybym bardziej się za wzięła z tym łapaniem. Gdybanie... Gdybanie...
Słaba pociecha, że nie umierała powoli pod jakimś krzakiem czy w jakiejś dziurze z głodu i cierpienia. Dusząc się z braku tlenu. "Po prostu" by któregoś dnia nie przyszła.
Mogła odejść godnie. Bez bólu. Czasem tylko tak kotu można "pomóc".
Igunia urodziła się w kwietniu 2021 roku. Dzieciak . Jeszcze ten dzieciak poznał co to dobry dotyk ludzki. Wiem, że tak szybka zmiana zachowania była spowodowana chorobą. Ale cieszę się, że Malunia poznała co to przyjemność.
Żegnaj Iguniu.
A właściwie do zobaczenia Dziewczynko .