Wczoraj po gruzach tego co zostało-chodziła Trzykrotka.Wiem że w ub.roku korzystała z tego schronienia czasem-bo ją tam widywałam.Chodziła i wąchała usypaną górę ziemi -wymieszaną ze spróchniałymi deskami.W pobliżu widziałam czarnego kocurka.Może ojciec kociąt.Przedwczoraj też sie tam kręcił.
Smutne to wszystko.Ludzie prą naprzód.Koty tracą swoje ostoje.
Po wieczornym karmieniu poszłam jeszcze do kotki -ale jej nigdzie nie widziałam.Dołożyłam trochę jedzenia.Będzie musiała zmienić teren bo tam nie zostało już nic.Wcześniej dzwoniła do mnie znajoma.Około 18.00 i mówiła ze kotka chodzi i szuka kociąt a nawet zagląda pod maski samochodów.Próbowaliśmy zadziałać ale sie nie udało.
Radość z uratowania tej czwóreczki przysłania mi fakt ze ten jeden kociaczek zginał.To takie niesprawiedliwe.Najgorsza to niemoc.Bo robiłam co mogłam i wszystko zawiodło.4 tygodniowe ponad poszukiwania.Gdybym znała tą kotkę.Jej zwyczaje ale pomimo starań-no stało się.Jedyne rzecz to choc dobrze że trafiłam na wyrozumiałego faceta-bo inny......mógłby sie zachować inaczej i powiedzieć mi ze ma to w nosie-bo musi zrobic robote.
Nauczyłam jeść kociaczki.Odsikałam je.Dwa dni temu kupiłam dla Guci -Animonde Carny dla kociąt pasztet 400 gram-12 puszek. Mam nadzieje że szybko dojdzie- bo takie pasztety teraz będą bardzo potrzebne.
Czarnulek woli mleczko dla kociąt- ale jak wczoraj podziabałam gotowanego kurczaka -to też jadł.Reszta je.Najlepiej coś miękkiego i podziabanego.
Teraz dałam na razie mleczka.Muszę coś kupić.Leje u nas.Zjadły i się bawią.Noc była spokojna.Chyba już wiedzą -że mama nie przyjdzie........ 
