maczkowa pisze:z tego, co wiem ( ale z ludzkich operacji ), to dopiero biopsja pokazuje, czy w komórkach dookoła guza, w obszarze tego marginesu są komórki zmienione, czy nie- tak przynajmniej rozumiem to, co mówiły mi po operacjach osoby badane. Lekarz wycinając przecież nie widzi pojedynczych komórek.
Marzena, nie chcę Ci mieszać w decyzjach, omów to z lekarzami, ale z czegos ta procedura, o któej pisałaś wynika i mi się to zgadza z tym, co wiem, na temat sposobu przeprowadzania operacji nowotworowych i badania tkanek po zabiegu, żeby sprawdzic, czy wszystko zostało usunięte.
ale to jest oczywiste postępowanie. Nikt z tym nie dyskutuje. Tylko trzeba brać pod uwagę stan zdrowia Milenki i wszelkie konsekwencje postępowania. Gdyby miała kreatyninę do 2,5 pewnie bym się nie zastanawiała. Ale ona przed operacją w tamtym roku miała 1,8 a po operacji 4 i tyle dobrego, ze obniżyła się do 3,3, czyli wcale nie szałowego poziomu. Tak jak guzek jest w uspieniu, tak i nerki też, moze być załamanie z dnia na dzień, bo taki jest przebieg pnn, zwłaszcza od poziomu kreatyniny powyżej 3. To też wiadomo przecież a ja tego doświadczyłam na własnej skorze, na Rudej łapce i Mikuni. O Mice dokładnie pamiętam, jak dzien przed załamaniem tuliła się mi na kolanach i bawiła, a następnego dnia rano łapałam ją na kroplówkę, bo od czasu do czasu POWINNO się kotu z pnn zrobić kroplówkę... i to był ten stres z którego się już nie podniosła (łapałam ją niestety 1,5 godziny, zamiast odpuścić), umarła 2 tygodnie później, mocznik i kreatynina były w totalnym kosmosie... już się do mnie nigdy nie przytuliła, nigdy..a ja to pamiętam jakby było wczoraj, a minęły 4 lata z kawałkiem.