Byle do wtorku.
Dobrze, ze przynajmniej pogoda w miare, nie pada.
Sreberko zjawiskowa







ewar pisze:P.Iza wyhodowała owies. Ledwo zdążyłam położyć doniczkę na podłodze, a zrobił się wokół niej tłok. Nie wszystkie koty się zmieściły, musiały czekać w kolejce. Bratek już się odkłaczył![]()
Przy okazji próbowałam zrobić Zyziowi zdjęcia, ale to trudne
Na chwilę wzięłam go na zewnątrz, bo pigwowiec pięknie kwitnie i myślałam, że będą piękne zdjęcia. Zyzio jednak albo się bał, albo chciał zwiać. Nie ryzykowałam.
Robiłam zdjęcia na bazarek, bo w końcu trzeba jakiś zrobić. Mam między innymi koc w koty i takie zdjęcie mi wyszło![]()



ewar pisze:Zupełnie nie pamiętam tego minutnika![]()
Dzisiaj wręcz upał, pogoda na krótki rękaw. Byłam u Kulek, Sreberko czekała, dostała trzy saszetki i suchą karmę i nic chyba nie ruszyłaLila przybiegła pod domek, zjadła trochę mokrej karmy i poszła gdzieś. Tyle. Buras zniknął, w domu trzymam transporterek, umówiona jestem ze znajomą, że jak go złapię to przyjedzie po mnie i zabierze mnie z burasem do lecznicy. Wszystko dograne, tylko buras nieobecny
![]()
Byłam z Lucy w lecznicy. Kolejka była ogromna, długo czekałyśmy. Lucy miała bardzo zapchany gruczoł okołoodbytowy, wetka go wyczyściła i powiedziała, że to mogło powodować dyskomfort, mogła się wylizywać i drapać. Podobno dobrze robiłam robiąc jej przymoczki ze srebra i jodyny. Teraz mam smarować tridermem, zaraz idę do apteki po tę maść. Lucy jest umówiona na czwartek na operację usunięcia oczka. I tak na niego nie widzi, a ją boli, lada moment gałka może pęknąć , bo jest na niej coś w rodzaju bąbla. Po usunięciu oczka ból zniknie. Mam nadzieję, że przy okazji narkozy wet dokładnie obejrzy okolice podogonka i sprawdzi uszka.



biorę oba

, W czasach licealnych kilka razy w tygodniu widywaliśmy drobniutką starowinkę w okularach o koszmarnie grubych szkłach, jeździła do biblioteki dla niewidomych, w siatce miała grube książki /grube, bo pismo Breille/, kiedy wchodziła na stację, machała laską i krzyczała "nie podchodzić do mnie, nie dotykać mnie!, odejdź". Pan całkiem niewidomy był spokojny i zawsze ktoś brał go pod ramię, pomagał wsiąść/wysiąść z pociągu.
Jej oczodół nie był zaszyty, nic się nie sączyło. Od 10 lat mam niewidome psy i obcy, nie wiedzący o ograniczeniach są zdziwieni. Każdy krawężnik, kamień, ilość schodów na stałej trasie spacerowej mają zapamiętany, w domu i ogrodzie to pociski - skaczą, "fruwają" i można się od nich uczyć radości życia

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 16 gości