Ciągle coś.
Asia wetka w szpitalu ale trudno.
Wczoraj wyszłam na spacer w ciągu dnia. Miałam okazję, niezwykle przyjemną, zobaczyć parę sikorek modraszek. Ich niebieskie czapeczki sterczały na malunich główkach zalotnie. Błękitne smugi na skrzydłach to jak woal otulający delikatną żółć. Śliczne niesłychanie! Bawiły się przelatując z gałązki na gałązkę. Popiskiwały radośnie coś tam sobie plotkując. Jak dzieci na placu zabaw.
A przyjrzeliście się kiedyś blisko wróbelkom? Jakie to cudne stworzenia! To nie tylko bury kolor. To melanż wszelkich brązów i szarości w każdym odcieniu. Deczko czerni też się znajdzie. Podkreślone wszystko białymi znacznikami. Szczególnie urokliwe są jasne kreseczki na łepinku i przy skrzydłach. Ptaki niezwykle wesołe, radosne, zawsze w ruchu. Rozgadane jak cholera. A nawet dwie
I jednych i drugich tak mało teraz w około nas.
Mój, nasz dzielny bratek krawężnikowy, nie odbija
. Może mu się już nie uda bo późno postanowił w tamtym roku wyjrzeć na świat. A może ma taki kaprys i zaszczyci mnie swoją obecnością gdy lato kończyć się będzie. Stawiam nogi ostrożnie i wypatruję kawałka listka czy nie wybija się.




Nawet ze mną nie spał. Często leży w nogach. W ogóle zaszył się w dziurę jakąś i nawet ogona nie widać było.








