Nowa opiekunka mojej tymczaski kilka - kilkanaście miesięcy temu operowała u swojej kotki olbrzymiego oponiaka. Zajmował prawie połowę półkuli (przestrzeń), bardzo zgniótł mózg, poprzyrastał do niego. Tam nie było wątpliwości bo gdy guz zaczął już dawać widoczne objawy to bardzo pogarszające komfort życia kotki a był tak ogromny że lada chwila mogło dojść do śmierci.
Więc było o tyle łatwiej że nie było nic do stracenia.
Operacja o ogromnym stopniu ryzyka (z powodu wielkości - nie było wiadomo jak zachowa się mózg gdy nagle odzyska tyle przestrzeni) - poszła śpiewająco, lekarze sami byli pod ogromnym wrażeniem - kotka czuje się rewelacyjnie. Dopiero gdy doszła do siebie po operacji a nawet jeszcze przed nia, gdy w ramach przygotowań opróżniono guz z płynu w torbieli która go otaczała kilka tygodni przed operacją - widać było od jak dawna kotka nie czuła się tak naprawde dobrze - nawet gdy wydawało się że to był czas bezobjawowy jeszcze. Nie wiadomo co czuła - ale po tym zabiegu urosły jej skrzydła

Ale musisz obgadać sprawę z wetami przede wszystkim... Dr. Wrzosek to z tego co słyszałam świetny specjalista.
Badaliście wycinek tego stanu zapalnego? Bo to chyba jest priorytet do zdiagnozowania...